W dobrym towarzystwie przygnębionym być nie wypada.
Na pytanie „jak leci?”, bez względu na bieżący stan umysłowy, należy po prostu odpowiedzieć „świetnie!”, ewentualnie „super!” lub „wyśmienicie!”. „Nieźle” przechodzi o tyle, o ile ton głosu sugeruje zblazowany dystans do rozlicznych sukcesów, które są normą w naszym życiu, a nie wydarzeniem godnym większej uwagi.
Delikwent, który się przez chwilę zapomni i zezna, że nie jest to jego najlepszy okres, jest natychmiast przywoływany do porządku. No co ty? Stary! Szkoda życia na doły! Zrób coś z tym! Zacznij brać suplementy. Albo się dotleń przy joggingu. Idź na imprezę. Zmień pracę. Albo żonę.
Po prostu weź się w garść i nie bądź frajerem! Bo bycie frajerem to najgorsze, co może się nam przydarzyć.
Presja jest tak ogromna, że robimy wszystko, aby do „bycia frajerem” nie dopuścić. Na najmniejszy powiew przygnębienia wpadamy w taką panikę, że jednak nim jesteśmy, że zamiast usiąść i przyjrzeć się co dokładnie powoduje obniżenie nastroju zaczynamy wykonywać gorączkowe ruchy.
Niestety, człowiek w panice jest tak ogłupiały, że natychmiast wpada w pułapkę, która te poczucie jedynie wzmaga. Co gorsza, jest ona tak mocno wrośnięta w kulturę zachodu, że nic o tym nie wiedząc tkwi w niej zdecydowana większość ponad-przeciętnie inteligentnych osób. Bo po czym się poznaje frajera? Po tym, że nie panuje nad swoim życiem, oczywiście. Innymi słowy, po tym, że… nie spełnia swoich marzeń!
Pułapka Zachodu nr 1 – pościg za marzeniami
Jak to? Pościg za marzeniami wcale nie jest pułapką! Jest jedynym racjonalnym podejściem do życia! Przecież szczęście to właśnie spełnienie marzeń! I ja je spełnię! Wszystkie!
O tym, co się dzieje, gdy spełniają się nasze wszystkie marzenia w następnym odcinku. Dziś o tym, co się z nami dzieje zanim to nastąpi.
Trudno bowiem o smutniejszy widok niż człowiek w szponach obsesji spełniania swoich marzeń. Bo przecież marzenia bardzo łatwo spełnić – jeśli ma się odpowiednie podejście po prostu przychodzą same.
Więc się zaczyna katowanie siebie, aby te odpowiednie podejście rozwinąć.
Ofiarę łatwo rozpoznać po amoku zakupów książek, wyjazdów na warsztaty i co tydzień nowych pomysłach na ulepszenie siebie. Wczoraj była psychoterapia. Dziś NLP. Jutro buddyzm. I coraz bardziej rozpaczliwe okrzyki: Mam! Mam! W końcu odkryłem sekret! Teraz to już na pewno mi się uda!
Uważny czytelnik pewnie już wyłapał problem. Jest to przekonanie, że „marzenia bardzo łatwo spełnić, pod warunkiem, że rozwinie się odpowiednie podejście.” Bo efektem tego przekonania jest ogromne poczucie winy, wstydu i strachu, gdy te marzenia uparcie spełnić się nie chcą.
Boże, co jest ze mną nie tak??! Przecież to gwarantowany sposób! Tysiące ludzi osiągnęło dzięki niemu wszystko!!! A mi nie wychodzi! Muszę być ostatnim frajerem. Jezu! Nic mi już w życiu nie wyjdzie.
I bam! Lądujemy dokładnie tam, gdzie być tak strasznie nie chcieliśmy.
W piekle bycia frajerem.
Niestety, to nie jedyne zagrożenie – otóż marzenia się czasem spełniają. I o tym już w następnym odcinku.
(zdjęcia: Walking Greek, cscarlet15)
MiB napisał
ehh… przechodziłem ten etap w swoim życiu… :]
Magda napisał
Ha! Mnie też to „spotkało”. Najmocniej wtedy, gdy wokół wszyscy, na FB najbardziej, proponowali wskrzeszać w sobie ogień motywacji, planować, stawiać cele, z zatwardzenia robili natychmiastowe rozwolnienie, podniecałam się ideą, „Tak, to jest to” albo „kurcze, oni to mają tak fajnie; tyle robią, działają, jeżdżą, mają, a ja? :( ” Hehe… Znam to, oj znam. Dzięki BEZ EGO. Za Twój świetny blog.
Niewiem napisał
Cześć.
Wpadłem w taką pułapkę. Najpierw lęk przed tym że nie osiągnę tego czego „chcę”. Tego co każdy „powinien” osiągnąć w swoim życiu czyli – sukces (kocham to słowo:), dom, rodzina, i posadzenie dębu. Żal do samego siebie o to że nie spełniają się te wszystkie marzenia – mimo że ciężko na to pracuję rósł z upływem czasu. Dołożyłem do tego pracę w transporcie. Bardzo stresujący zawód i wylało się… nerwica i depresja. Generalnie same lęki.
Na szczęście poznałem w tym czasie pewna osobę i poszedłem drogą wewnętrznego przebudzenia. obyło się bez leków i wróciłem do życia.
Po jakimś czasie napotkałem materiały z NLP i samorozwoju.Po raz kolejny wpadłem w swoje własne sidła „spełniania wszystkich marzeń” – a jeśli tego nie osiągniesz… będziesz frajer. Nie neguję żadnej z tych form pracy ze sobą – pisze o swoim podejściu. O wielkim zachwycie w który popadłem czytając kolejne pozycje książkowe i bywając od czasu do czasu na różnych szkoleniach.
Napotkałem na ten blog i ciesze się że tak się stało. Przypomniałaś mi o tym że nie trudno ponownie samemu zapędzić się w kozi róg. Będę tu zaglądał częściej :)
Pozdrawiam.
Slawko napisał
Witam… Przeczytałem ten artykół i powiem… Mnie też to dotyczy .. Nerwicowy lęk.wskutek porównywania się… Koledzy zrobili to co ja planowałem zrobić 10 lat temu.. np. wyprowadzka, życie na własny rachunek… Itp… Niestabilne poczucie własnej wartości… Pojawia się złość. porównywanie czemu ja nie potrafię się usamodzielnić… o to.że nie spełniają się moje cele…a ludzie wokół mnie dążą do czegoś.. Potrafię zgodzić się z treścią artykół do czasu gdy uzmysłowię sobie…że są osoby które nie boją się szukać… zmieniają pracę, otoczenie, są otwarte na zmiany… i wtedy można odpowiedzieć faktycznie zrobiłem tak wiele żeczy i nie znalazłem tego czegoś… Wtedy chyba łatwiej zaakceptować istniejący stan wiedząc że coś się już osiągnęło niż zaakceptować rzeczywistość z pozycji braku realizacji celów(dom rodzina i posadzone drzewo) … Na tę trudną chwilę chcę poprzez akceptację i wzbudzanie miłości do siebie i bezwarunkową akceptację siebie próbuję dojść do ładu z samym sobą i zachować spokój ducha i pozbyć się lęku… Pozdrawiam