Moja idee fixe
Jak natknęłam się na filozofie Wschodu
Co robiłam zawodowo
Gdzie jestem teraz
Moja idee fixe
Medytacja sprowadza się tak naprawdę do zdeterminowanego szukania odpowiedzi na pytanie „skąd wiem, że wiem?”. Czy to co wiem, to jest na pewno prawda, na której mogę się oprzeć? Czy tylko fatamorgana, pobożne życzenie, które zapadnie się jak próchno jak tylko postawię stopę?
Jest to jednocześnie pytanie stawiane sobie przez gałąź filozofii zachodniej znaną jako epistemologia. Ponieważ odkąd pamiętam to pytanie było moją idee fixe – nic dziwnego, że wylądowałam w końcu na studiach filozofii nauki (gałązki epistemologii zajmującej się demarkacją granicy między teoriami prawdziwie naukowymi i pseudo-nauką) na jednej z najlepszych na świecie uczelni, czyli na London School of Economics (studiował na niej m.in. JFK ;))
Jak natknęłam się na filozofie Wschodu?
Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, zachodnia filozofia nie miała w tym temacie zbyt dużo do zaoferowania. Dzięki bogu, w tym samym czasie trafiłam na kopenhaską interpretację fizyki kwantowej. Odkryłam, że są fizycy, którzy twierdzą, że nie wiadomo co to jest tak fundamentalna rzecz jak elektron. Ba! nie wiadomo nawet co to znaczy „być”.
Ich argumenty były dla mnie na tyle przekonujące, że storpedowały na śmierć mój materializm mechanistyczny – wiarę, że wszechświat to po prostu amalgamat elektronów, atomów i cząsteczek, której byłam niegdyś chodzącym manifestem.
Nie mając nic do stracenia poszłam więc tropem Nielsa Bohra – współtwórcy mechaniki kwantowej i laureata Nagrody Nobla z 1922 r. czyli prosto w… taoizm. Z taoizmu zaś blisko do buddyzmu i hinduizmu. Zaczęłam w ten sposób odkrywać filozofie wschodu – które stworzyły teorię umysłu znacznie precyzyjniejszą niż wszystkie znane mi zachodnie systemy nowożytne.
Odniosłam też wrażenie, że odpowiadają na moje odwieczne pytanie „skąd wiem, że wiem?”. W sumie to kluczowe pytanie w teorii umysłu. Jednym słowem, wpadłam po uszy. Kłopot był jeden – niewiele z tego na początku rozumiałam. Zaparłam się więc i zgłębiałam wszystko, co posuwało mnie w przód choć o milimetr. Od buddyzmu zen po mistycyzm chrześcijański. Chodziłam na wszystkie lekcje medytacji, jakie mogłam znaleźć. Ponieważ nie znajdowałam tam odpowiedzi na moje pytania, zaczęłam medytować sama. Na początku niezbyt regularnie. I dość niezdarnie. Patrząc na to teraz – za cholerę nie miałam pojęcia, co robię.
Co robiłam zawodowo?
W międzyczasie prowadziłam życie statecznej obywatelki – wprowadzałam spółki na giełdę warszawską z bankiem inwestycyjnym N. M. Rothschild; uczyłam specjalistycznego angielskiego finansowego niesfornych dyrektorów warszawskiej finansjery, oraz ulicznego jeszcze bardziej niesforną „trudną” młodzież; tłumaczyłam symultanicznie na konferencjach NATO; pisałam artykuły o biznesie do Newsweeka; skończyłam podyplomowe studia z dietetyki; byłam też przedstawicielem Polski na obradach grup roboczych UE w dziedzinie badań naukowych. A co najbardziej rozbawia moich znajomych – brałam udział w pracach nad ustalaniem wysokości stawek za dostęp do torów kolejowych.
Gdzie jestem teraz?
Szczerze mówiąc, żadne z tych zajęć – choć niewątpliwie intrygujące i obfitujące w przygody – nie umywało się do tropienia i uwalniania się (i coraz częściej innych) z iluzji, które utrudniają nam życie. Determinacja zaczęła przynosić efekty. Coraz więcej rozumiałam z filozofii wschodu, docierałam do coraz głębszych zakamarków mojego umysłu. Czułam coraz większy spokój w sytuacjach, w których niegdyś miałam ochotę gryźć, drapać albo wręcz staranować autem (mini-seria medytacja kierowcy nie znalazła się na tym blogu przypadkiem).
Trzy tygodnie milczącej medytacji w Himalajach pomogły mi – w końcu! – dotrzeć do odpowiedzi na pytanie „skąd wiem, że wiem?”. Po powrocie w sposób przypadkowo-naturalny zaczęłam uczyć medytacji innych. A jadąc do pracy coraz częściej zadawałam sobie pytania typu co ja tu w ogóle robię? czy może być zajęcie dalsze od moich prawdziwych zainteresowań?
W końcu stuknęłam się w głowę. Zostawiłam stawki za dostęp do torów opiece osób bardziej przejętych tematem, a sama skupiłam się na uczeniu technik, które uwalniają z iluzji nie pozwalających nam żyć w zgodzie ze sobą. Ten blog zaś powstał na potrzeby osób, z którymi pracuję, jako materiał uzupełniający do sesji.
(Non Fratello) Scusi Sorella
hahaha. właśnie chciałam oponować.
za to ja rzeknę: „fratello!” :)
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=mHXkwj_0MIU
In reply to your comment
A co sie stalo????
że nie fratello tylko sorella – ale byłeś szybszy :)
Pojawia mi się tutaj kilka pytań, ale nie chciałbym być w jakiś sposób niegrzeczny, zadając je (masz przecież prawo do swojej prywatności). Jednak dla mnie np emocje (niezależnie od tego czy są pozytywne czy negatywne) zawsze były elementem, który pozwala zwiększyć swoje samopoznanie, zyskać mądrość przez zrozumienie ich. Nie ma się więc sensu uwalniać od czegoś tylko dlatego, że percepcja odczytuje to jako niewygodne czy nieprzyjemne. „Lubie i nie lubię jest chorobliwym nawykiem umysłu”. Emocje to sposób w jaki reagujemy energetycznie na inne energie – ich obserwacja może być pouczająca. Co więcej obserwacja zakłada dystans a nie przeżywanie od zewnątrz – na pewno zresztą znana jest Ci ta metoda. Dążę w mojej wypowiedzi do tego, iż medytacja nigdy nie powinna być ucieczką czy uwalnianiem się – bowiem to, co nas spotyka na w tym świecie wynika z naszej percepcji i ducha. Dla mnie medytacja powinna być drogą do zwiększenia własnej mądrości.
Możliwe, że też to miałaś na myśli w powyższym poście i ja po prostu coś źle zrozumiałem. jeśli tak, to przepraszam – ale myślę, że jednak warto zwrócić na to uwagę, o czym mówiłem.
fajnie, że to napisałeś – ego to m.in. tez zestaw ocen emocji – te są fajne zatrzymam je, a te – nie – sio! i to jest ogromny problem, bo prowadzi do walki z emocjami, czyli zakłóca umysł. więc w medytacji nie uciekamy od emocji tylko pozwalamy je sobie czuć (planuję zresztą o tym napisać niebawem tekst). jednak drugim krokiem jest odkrycie, że złość, strach, czy wstyd wynikają ze złej oceny sytuacji. jeśli uwolnimy się z błędów percepcji efektem będzie wolność od tych emocji.
I tu się chyba zawsze nie zgadzałem z buddyjskim podejściem. Dla mnie emocje te mogę być nieprawidłowo odczytane przez percepcję, bowiem same w sobie stanowią energię – a jako energie w ruchu są częścią Siakti. Wchodząc wiec w kontakt z nimi w sposób mądry: obserwując je i transformując uzyskuje się kontakt z Siakti, której obecność jest doznaniem żywego sacrum.
Buddyzm wychodzi z założenia, że od iluzji trzeba się uwalniać – a świat czy jakiekolwiek manifestacje umysłu to iluzja. Negacja iluzji zapewnia możliwość wyjścia. Jednak jeśli spojrzymy na świat w sposób tantryczny to ujrzymy, iż jest on tym samym czym jest świadomość – a może więcej, jest aktywnym stanem świadomości. Sami go tworzymy. Dlaczego więc uważać to dzieło za błąd, jeśli można dzięki niemu podziwiać piękno tańca Shivy i Siakti?
W jednym z koanów zen zawarta jest ta prawda:
„Kto odważy się połączyć byt i niebyt tak, by nie wybrać żadnego z tej pary przeciwieństw? Wszyscy ludzie pragną wyzwolić się z nurtu zwykłego życia, ale on mimo wszystko powraca, by usiąść wśród popiołów.”
:)
mam wrażenie, że mówimy o tym samym tylko innym językiem. uwolnienie się z iluzji nie oznacza odrzucenia świata, tylko odrzucenie iluzji, że coś jest z nim nie tak.
…i odrzucenie iluzji, że coś z nami nie tak :)
tak jest :)
Chwała tym, którzy tak to rozumieją. :)
Czasem jednak mam wrażenie, że ludzie patrzą na to trochę inaczej, próbując znaleźć w praktyce duchowej ucieczkę od problemów. Nie rozumieją, iż jeśli praktyka wykonywana jest prawidłowo, skonfrontuje ich właśnie z tymi problemami.
Niemniej cieszę się, że masz dobre podejście do tematu. :)
dobry dzień dla mnie na znalezienie tego bloga, napisałam właśnie „albo albo albo”
dzięki:)
No po prostu KOCHAM CIĘ!
Nic nie poradzę, już Cię lubię …
… a proszę przecież jestes „tylko” soba …
bardzo się cieszę, że znalazłam Twojego bloga, bo potwierdza to co ja sobie generalnie mysle (no i właczyło się ego) i dodatkowo mowi mi nawet wiecej.
Będę tu zagladac.
dziękuję ;) fajnie, że ci się tu podoba. zapraszam jak najczęsciej.
Sposób, w jaki piszesz jest super przystępny. Polecam tego bloga wszystkim znajacym „te” klimaty. Ciekawi mnie kiedy napiszesz cos o wpakowywaniu się w toksyczne relacje (szczególnie partnerskie) ciekawi mnie Twoja perspektywa w tym temacie i , w któryms artykule było cos napomknięte .POZDRAWIAM ! :)
Dziękuję! Staram się jak mogę :) Tak. temat toksycznych relacji jest ważny i faktycznie planuję zacząć pisać też i na ten temat. Zwłaszcza, że mam spore doświadczenia osobiste ;) Tylko teraz mam kilka innych pomysłów na teksty, które uparły się, że muszą wyjść pierwsze. Proszę o jeszcze trochę cierpliwości i też pozdrawiam!
Tu jest pierwszy tekst o toksycznych związkach. Będzie więcej :)
http://bezego.com/2015/11/15/po-czym-poznac-ze-jestes-w-toksycznym-zwiazku/
Witam . czy jest szansa na temat o tzw. core feeling?
Dziękuję Ci droga siostro duchowa za Twojego bloga – przeczytałem całego. Dziękuję też za to, że dzięki niemu mogłem trafic na logika perspektywicznego Macieja :)
Nie doszukałem się, a może przeoczyłem na stronie o Tobie Twojego imienia, więc zapytam o nie tutaj jesli to nie tajemnica ;)
dziękuję za ciepłe słowa. faktycznie nie miałam pomysłu gdzie podczepić imię na tej stronie, ale jest przy każdym moim komentarzu: miriam ;)
Miriam to na tyle rzadkie u nas imię, że mogłem pomyslec że to tylko nick :)
Ale dzięki za przyznanie się. Zawsze sprawdzam znaczenia imion i muszę przyznac, że Twoje jest najbardziej niezwykle z tych które do tej pory poznałem :)
hejka, wczoraj w nocy tu trafiłam i wszystko to, co zdążyłam przeczytać pięknie rezonuje z moją hm wiedzą, świadomością, duszą i czymś tam jeszcze we mnie :). Od dość dawna poszukuję wewnętrznego spokoju, harmonii i ciszy. Ale jakoś tak niefortunnie trafiam, że zawsze w pewnym momencie wyrasta we mnie mur niezgody i czar pryska. Na skutek tych autodestrukcyjnych procesów, które sobie funduję, dorobiłam się choroby autoimmunologicznej, hashimoto…i to też jest pewna motywacja, gdyż każdy stres powoduje nasilenie objawów… W sumie dokładnie wiem, o czym mówisz, tylko brakuje mi technicznych sposobów, jak tego wszystkiego dokonać i oczywiście praktyki. Kiedys miałam krótki epizod z za-zenem w Wilanowie u Małgosi B, ale jakoś nie pociągnęłam tego. Mam 59 lat ( dzisiaj urodziny ) i naprawdę chcę odmienić swoje życie. Moim celem jest osiągnięcie wewnętrznego spokoju i umiejętności takiego reagowania na świat zewnętrzny, żeby nie odbywało się to kosztem cierpienia, szarpania. Chciałabym nauczyć się puszczać, wybaczać, przestać drążyć, oceniać i manipulować… Mam nadzieję, że jest to możliwe…
pozdrawiam z serca <3
Marzena
Oj. To z serca życzę głębokiej wolności od procesów auto-destrukcyjnych. To, o czym piszesz skojarzyło mi się z tekstem, który już jest na blogu. Może to tu masz blok…?
http://bezego.com/2014/02/02/jak-sie-zatrzymac-w-tu-i-teraz-czyli-jak-czuc-spokoj-i-szczescie/
Jak będziesz miała pytania to śmiało używaj sekcji komentarzy.
Pozdrawiam i 100 lat!
Tworzysz wspaniale lekką i pojemną przestrzeń dla poszukujących prawdy, dobra, wolności… fajnie, że jesteś i inspirujesz :)
dziękuję. fajnie, że dobrze się tu czujesz :)
Hey Miriam
Bardzo się cieszę, że trafiłem na Twój blog. Nawet nie wiesz jak bardzo?:)
Od dłuższego czasu fascynuje mnie odkrywania prawdziwego ja, poszukiwanie sensu życia.
Oczywiście filozofie wschodu dają nam wile jak najbardziej zadowalających odpowiedzi na te pytania.
Ale faktem jest, że nikt za nas nie przejdzie tej drogi, a jest ona bardzo wyboista:)
Piszesz językiem bardzo przystępnym. I chwała Ci za to.
Echart Tolle, de Mello na pewno ich znasz, przewodnicy w tym świecie śpiących ludzi, próbujący rozświetlić nam prawdziwą ścieżkę życia.
Do tego grona dołączyłaś Ty i chwała Ci za to.
WIELKIE DZIĘKI MIRIAM
Jesteś wspaniała
Fajnie, że ten blog ci pomaga iść tą wyboistą drogą. Co do grona to bardzo dziękuję, ale się nie poczuwam :) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie!
Szanowna Miriam Ci dwaj panowie też kiedyś zaczynali. Czytali, analizowali.
I tak jesteś świetna pozdrawiam serdecznie :)
hahahha dzięki :) tez pozdrawiam!
Cieszę się że Cie rozbawiłem. Uśmiech i pozytywne nastawienie to jak zresztą sama wiesz Ty Nasz Przewodniku Duchowy bardzo ważne aspekty naszego życia.
A tak w ogóle to masz prześliczny uśmiech hahaha
Ot taki komplement :)
oj obawiam się, że się nie nadaję na żadnego przewodnika. wierzę, że każdy powinien iść tam, gdzie chce. no i odnajduję się jedynie w relacjach partnerskich. :)
bardzo dziękuję! ;)
Hej Miriam :)
Słyszałaś może o Unitary Perception?
http://www.percepcionunitaria.org/en/introduction-unitary-perception-university-guadalajara
Pozdrowionka :)
Hej Miriam,
Serce rosnie jak sie czyta to co piszesz :) Jak rZadko spotyka sie takie osoby.. Gratuluje odwagi zeby ZYC. To nie jest latwe. Ale przeciez To ma przede wszystkim sens, a nie to czym niestety zajmuje sie wiekszosc ludzi..
Slyszalas moze o Unitary Perception (efekt dialogów dr. Rubena Feldmana Gonzaleza z Jiddu Krishnamurtim i fizykiem Davidem Bohmem)?
Unitary Percepion is to perceive everything perceivable (sound, the visual field, gravitation, thoughts) at the same time without effort or expectation.
Z calego serca pozdrawiam :)
Bardzo dziękuję! O UP nie słyszałam. Miałam jedynie w ręku książkę z rozmową Davida Bohma i Jiddu Krishnamurtim, ale jej nie przeczytałam. Choć robi fajne wrażenie. Bardzo podobało mi się Tao Fizyki i to akurat przeczytałam :) Dziękuję za linka i pozdrowienia. I też mocno pozdrawiam!
Aaah, tak :) pewnie chodzi o 'Ending of Time’ (Bohm – Krishnamuriti) – na prawdę warto :)
Unitary Perception jest najważniejszym faktem dotyczącym ludzkiego umysłu i najmniej znanym.
Nie jest możliwa psychologicznia wolność, doświadczanie miłości, glębokiej inteligencji albo prawdziwej radości, dopóki nie żyje się trwale w UP.
Wprowadzenie tego najważniejszego faktu do nauki jest więc niezmiernie ważne i tym jest Holokonetic Psychology, ktora naukowo definiuje czym jest Unitary Perception.
Fajnie, ze sa ludzie tacy jak ty, nad Wisla! :)
—————
Hej Miriam,
Nie chce 'ingerowac’ :) w tej sprawie na twoim blogu (możesz to 'wykasować’ :)
You know the story? K was asked how to live. He said: 'as if one lived for this day, for this hour..’
What would we do if we had one day to live (which we truly do.. :)?
Hey, what if we had a chance to get to know each other?
To say a few things about my IMAGINARY life (I, me, mine :), I work in Munich (Internet services) but I’m not a slave to the city. I used to live at the Polish seaside, in Warsaw, London.. But hey, according to modern Physics, if we are in UP, the electrons in our brains function as waves and waves.. do they have a 'where’ at all?
I am single and have no children. I love first and foremost peace (which is so difficult with people who are not interested in UP). I like sports, tennis, biking, walks in the park, mountains, the sea.. or the home and the rain :) LIFE.
Please, feel free to write anything at all to:
arekszopa@yahoo.com
or
arekszopa@gmail.com
Hugs :)
Arek
…Super…
No i trafiłam tu do Ciebie przypadkiem-nieprzypadkiem :) Dzięki, że tu jesteś, właśnie dziś potrzebowałam właśnie Ciebie, Twojego bloga i dokładnie tej formuły wszystkich tych duchowych treści, które probuję przyswoić od wielu, wielu już lat, wciąż bezskutecznie, wciaż jest tylko wiedza, wciąż pancerz ma się dobrze, mimo stosowania najrozmaitszych metod :) Widocznie potrzeba jeszcze nieco czasu :)
Niby wszystko, o czym piszesz, znane przecież dla bardziej wnikliwych poszukiwaczy prawdziwego życia bez iluzji, ale sposób w jaki to prezentujesz naprawdę bardzo jest, hmm, przekonujący i świeży. Widać, że piszesz o czymś, co naprawdę przeżyłaś. Za to Ci dziękuję. Bądź i pisz, bardzo to niektórym potrzebne. Zresztą co ja tu..wiesz przecież o tym :) Fajnie, że jesteś.
Dziękuję za ciepłe słowa. Cieszę się, że znalazłaś tu coś dla siebie. Zapraszam i pozdrawiam :)
blog wywiera niesamowite odczucia i skłania do zastanowienia się nad sobą swoim życiem… i relacjami z innymi ludzmi tak przynajmniej mogę określić myśli które pojawiły się po przeczytaniu niektórych wpisów… a trafiłem tutaj przez wpis w wyszukiwarce „medytacja przed samobójstwem” początkiem był toksyczny związek który sprawił ze przestałem marzyc, chcieć… robić cokolwiek poza minimum aby żyć… przy próbie uwolnienia się z tego związku wszystko się skomplikowało.. obwiniałem się o wszystko nikt nie potrafił mi pomóc… a po przeczytaniu … pojawiły się odpowiedzi.. pojawiło się zrozumienie.. akceptacja… i spokój … :) nareszcie :) wiem ze to są pierwsze dni i rozkoszuje się tym spokojem bo od dawna tego nie czułem… ale teraz wiem w która stronę mam iść. Wiem też ze mało wiem na ten temat … ale jest to jakiś początek dla mnie. W głowie są pomysły są marzenia i może znowu będę żył. Kilka minut tutaj dało mi więcej niż godzina u psychologa na którego właściwie mnie nie stać :) nie wiem czy to przypadek czy jak mówi moja koleżanka tak miało być ale trafiłem tutaj i pomogły twoje słowa i wiedza w nich zawarta. nie umiem wylewnie dziękować i pisać skomplikowanych wypowiedzi… wiec napisze tylko DZIĘKUJE mi pomogłaś… a może nie tylko mi :)
Lobo strasznie się cieszę, że znalazłeś tu zrozumienie, spokój i kierunek. Kierunek jest chyba najważniejszy, bo zrozumienie i spokój będzie jeszcze nieraz znikać. Ale jeśli będziesz trzymał kierunek – będą wracać :) Słowa pomogły, bo byłeś na nie gotowy. :)
Dziękuję, że napisałeś i mocno trzymam kciuki za dalsze postępy w samo-zrozumieniu :)
Ale ciekawa droga za Tobą, to tym bardziej zachęca do czytania.
Ja z tych co lepiej się poznali dzięki byciu rodzicem :)
droga rodzica pewnie najciekawsza i najskuteczniejsza :) pozdrawiam!
Miriam,polecam Ci :Francis Lucill,Rupert Spira,Karl Renz,Mooj,Tony Parsons……Mahara Maharishi,Nisargadatta Maharaj…moge tak bez konca wymieniac nazwiska,tylko…czyje?,jak nikogo tu nie ma?Do towarzystwa dorzucam J.Krishnamurtiego,ktorego juz masz.A moze U.G.Krishnamurti…sporo go na youtube.Wszystko i nic jest perfekcyjne takie,jakie jest.Tu i tam…wszystko to slowa tylko,gra,chmurki na niebie,choc…niebo to tylko koncepcja,wyobrazenie,tak samo jak chmurka….Hihihihihihi…prostota zycia,jego piekno!Cisza! Ach! Allan Watts…ten dopiero powala na kolana a bardziej poetycko-Rumi!!!! Kocham Cie,kocham Sie,Kocham NIKOGOWSZYSTKICH…Pozdrawiam nie pozdrawiajac.Zycie:)))))
Jedno jeszcze,slodka Miriam!:))))Cudownie,ze jestes!!!! Hm…tego pisac nie musze:)Cudownie,ze jestes Zycie,czyli JA!…beze „mnie”. „Silence is the language of God,all else is poor translation”-Rumi
Witaj uśmiechnięta Duszo :)
Niesamowita dziewczyna przejawiła się amazing site :)
Z tego,co piszesz,to wszędzie Ciebie pełno. Zapewne Twoim życiowym mottem jest intensywne działanie. Myślę,że każdy gdzieś ma ukryty ten potencjał,ale na razie nielicznym udało go się odkryć i z nim połączyć,ale zapewne takie dusze jak Twoja pomogą innym ten potencjał odkryć i uruchomić.
Chciałbym Cię zapytać,czy doświadczyłaś w swoich podróżach duchowych tzw wejścia w piąty wymiar?
A może ktoś z czytelników?
Pozdrawiam serdecznie,Miłosz
A ja czekam na nowy wpis Autorki moze choć coś na gwiazdkę…..
heh… trafiona zatopiona… zaczęłam pisać nowy tekst kilka dni temu, więc mam nadzieję, że jeszcze przed gwiazdką się uda go skończyć… :) dziękuję za tak fajną motywację i pozdrawiam <3
Witam czy można zapisać się na sesję przez skape? Mieszkam w Katowicach. Pozdrawiam Anna
owszem, zapraszam do zakładki sesje 1-na-1 na górnym pasku po więcej informacji :)
Dziękuję z całego serca, że jesteś Dobra Duszo Miriam. Przesyłam do Ciebie i czytelników dziękczynną dobrą energię tu i teraz! Piękne słowa przekazane w imię wolności. Doświadczajmy!
Jestem tu od 2014, chyba Z przerwami ale korzystam i polecam ten blog mojemu dziecku już po 40!
Dziękuję i pozdrawiam!
Kiedy nowe wpisy? Czy blog powoli zamiera? Potrzebuję nowych bez-egowych treści :)
dziękuję Adrianna za tą motywację. rzeczywiście mam horrendalną przerwę w pisaniu. ale w myślach opracowuję kolejne teksty. mam ogromną nadzieję, że w styczniu uda mi się wrócić. pozdrawiam mocno!
Pozdrawiam, niedawno zacząłem lekturę Twoich wpisów. Gratuluję wnikliwości. Kiedy kolejne wpisy, z tu i teraz po kolejnych latach doświadczania życia. Powodzenia
dziękuję, staram się, żeby asap, ale nie obiecuję terminu, bo dotąd wszystkie moje plany i obietnice spełzły na niczym ;) pozdrawiam!
Ja odkryłem twój blog 5 lat temu i nadal uważam go za unikalne miejsce w skali internetu.
Nigdy nie czułem takiego „zrozumienia” czytając o czymkolwiek.
A wpis „Gdy przekraczanie strefy komfortu to błąd – medytacja introwertyka” to arcydzieło :)
Zerkam tu od czasu do czasu i cieszę się, że planujesz wrócić, bo już myślałem, że blog kompletnie umarł.
Dziękuję za cierpliwość! I cieszę się, że dobrze się tu czujesz :) Tak, planuję wrócić niebawem :)
Asap ;). Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku, nawet ta na którą wracamy:) Ja czekam na wpisy, no chyba że nie masz ochoty. Jednak jestem ciekawy jak ego zmieniło postrzeganie ego bez ego ;). Nie zależnie od tego pozdrawiam, życząc powodzenia.
No proszę Cię Miriam :-) Daj nam kolejne rozważania. Wszystko co piszesz jest świetne :-)
Dziękuję Roman za pamięć. Ja ciebie też pamiętam jeszcze z początków bloga ;) Staram się znaleźć czas – bo ostatnio z nim krucho. Ale myślami jestem z blogiem i z wami. Jeśli masz pomysł na tekst – podrzuć proszę – to mi ułatwi pisanie – bo brak pomysłów to drugi, równie ważny, powód nagłego zniknięcia :)
Ni E go i co dalej.. Czy nie jest tak że uświadomienie go starczy? Czy bardziej nie bawimy się tym czymś, jak konstruktem umysłu.. zasłaniając własną odpowiedzialność za to co i jak wydarza się w naszym życiu. Nie piszę o tym co na zewnątrz bo na to nie mamy wielkiego wpływu tylko tym co w nas i jak zewnątrz postrzegamy a przez to przeżywamy. Widzę że nadal nie masz .. czegoś tam by wrócić do pisania. Dziękuję za teksty życze e go pod kontrolą:)
Witam, Zaglądam od wielu lat i czekam na nowości. Choć i bez nowości warto sobie przypominać co jakiś czas jak to jest móc żyć bez ego :-)
Aaa właśnie – czy nie miała być wydana/napisana książka bo ja chętnie nabędę i zaklepuję pierwsze miejsce w kolejce (tak mi ego podpowiedziało z tym miejscem :-D )
Dziękuję Szymon :) Są dwa nowe teksty :) Mam drobne problemy techniczne z wysyłką powiadomień (wysłałam tylko do 400 osób w tej chwili) więc możesz o nich nie wiedzieć. Tu są linki:
http://bezego.com/2024/01/08/gdy-szarpie-cie-irracjonalny-bol-medytacja-glupiego/
http://bezego.com/2024/03/08/dlaczego-walke-z-bolem-lepiej-przegrac-medytacja-twardziela-2/
Książka wydaje mi się tak ogromnym projektem, że na razie nawet o niej nie myślę. Jeśli pojawi się na to przestrzeń, na pewno będę dawała znać na blogu. I masz zaklepane pierwsze miejsce, jbc ;)
To nie myśl o niej.. tylko napisz książkę. Myślę że masz co :). Nawet gdy będzie to długi proces.. w sumie ją masz na blogu.. tylko ubierz w szaty 🤣. Oczywiście jeśli uznasz za słuszne i znajdziesz czas w swojej przygodzie życia.