Aby odpowiedzieć na to pytanie, zróbmy małe ćwiczenie.
Czyli… weźmy na smycz żyrafę.
(Cierpliwości! Zaraz zobaczysz, jaki to ma związek z twoją wolnością ;))
Tak jak każdy kij, każda smycz ma dwa końce.
Jeden koniec przymocowujemy do obiektu kontrolowanego, czyli do żyrafy.
Drugi koniec zaś przymocowujemy do obiektu kontrolującego, czyli do nas.
Aby uniknąć nieporozumień, szczegółowy rysunek poniżej:
Teraz powinno już być dla wszystkich jasne, że kontrola żyrafy jest prosta i polega na oburęcznym i trwałym przymocowaniu się do drugiego końca smyczy.
Tylko po co w ogóle to robić?
Rety! Jak to po co? Po to, żeby być wolnym! Przecież im więcej żyraf prowadzimy na smyczy, tym więcej wolności doświadczamy!
Brzmi absurdalnie?
Nic dziwnego. To kolejny przejaw geniuszu naszego ego…
Bo przecież, żeby poczuć wolność – taką prawdziwą, szumiącą w głowie, wolność – musimy opanować sztukę kontrolowania innych, prawda?
To wręcz nasz cel życiowy: nauczyć się jak panować nad umysłami szefów, teściów, żon, dzieci, przyjaciół, klientów… Lista jest niekończona…
Jak się tego nauczę, to dopiero będzie życie…! Będę mógł robić, co zechcę…!
Ego – same będąc iluzją – uwielbia nurzać się w iluzjach i wypierać fakty. Nawet tak proste jak ten, że każda smycz ma dwa końce. I w pogoni za wolnością przywiązuje się do najróżniejszych osób, rzeczy i sytuacji.
Wbrew temu, co się wydaje naszemu ego, kontrola nie jest uliczką jednokierunkową: nie ma kontrolującego i kontrolowanego. Kontrola to zjawisko z gatunku sprzężenia zwrotnego. Jeśli próbujemy kogoś lub coś kontrolować natychmiast lądujemy na drugim końcu smyczy i… tracimy wolność własną.
Jest tylko jedna droga do wolności – danie wolności innym.
Jak to dokładnie zrobić – przeczytasz w Sztuka akceptacji innych: jak ją rozwijać, żeby bliźni nie weszli nam na głowę? Pomocnym będzie też tekst: 3 typy umysłów i jak z nimi tańczyć (zamiast się stresować)
Jeśli przerobisz lekcje z nich zawarte i uwolnisz swoje żyrafy, poczujesz się jak w niebie :)
Poetycka sprawiedliwość jednak istnieje…?
(zdjęcia: Art G, Shen du, Jere Keys, Jhayne, Joshua Paul Shefman, Steve Garvie, Anton Raath, Kevin Harber, Matso)
Perspektivenlogik napisał
często robią mnie w ¬. a ja nic. wiem, że mnie robią, ale myślę, że nie potrafiłbym upomnieć się o należny mi respekt (teraz wiem dlaczego – nie chcę być z nimi powiązany związkiem smyczy, jakimkolwiek związkiem). Daję ludziom wolność.
I nawet nie daję im w sposób, o którym wiem, że jest niezwykle skuteczny, poznać, że zauważyłem, że przejrzałem ich na wylot…nie chcę ich ranić, nie chcę ranić ich ego – myślę, że to w świetle tego, co tu czytam dość sroga kara. I boleję nad swą srogością wobec tych, którzy plują mi w twarz i skaczą po brzuchu…
Boleję nad nimi, tak jak bolałbym nad tymi, którym dawałbym do ręki…ale to ja kontroluję wolność skorumpowanych – ja ich nie opłacam – przez co wynoszę ich ponad ogrom MOJEJ własnej podłości.
miriam napisał
To świetny pierwszy krok – nie wykonywać na zewnątrz ruchów w celu kontrolowania innych. Jednak jeśli czujemy złość na innych, że nie zachowują się tak, jak byśmy chcieli, nie jesteśmy zupełnie od nich wolni. Zalezy od nich nasz nastrój :)
Drugim krokiem do wolności jest więc wewnętrzne danie im przyzwolenia do robienia czego chcą, nawet do nie okazywania nam respektu. I tak tego nie kontrolujemy. Więc jest to raczej uwolnienie się z iluzji, że mamy na nich wpływ, niż puszczenie ich samopas. W ten sposób, nie mają wpływu nie tylko na to, co robimy, ale również na to, jak się czujemy.
Będę o tym więcej pisać, bo w daniu wewnętrznego przyzwolenia innym na robienie co chcą przeszkadza nam nasza potrzeba bezpieczeństwa. To ogromny temat i w komentarzu nie dam rady streścić :) Ale tu jest dobre wprowadzenie do idei, że akceptacja cudzych zachowań zwiększa, a nie zmniejsza, nasze bezpieczeństwo:
http://bezego.com/2013/04/14/co-to-jest-akceptacja/
I tak – ochrona cudzego ego to sroga kara. Zlituj się nad nimi…! :D
Perspektivenlogik napisał
Od czasu do czasu lituję się
zapominam o bożym świecie, rozczytując (rozwalając) się tutaj.
popracuję trochę
dwiezyrafy napisał
Instrukcja kontroli żyrafy przypomina mi pułapkę, w którą samemu często zdarza mi się wpadać. Dotyczy ona, nie wiem jak to nazwać, „uwalniających tekstów”, które powtarzam sobie w głowie, a które pozwalają mi się dystansować od myśli i nie brać ich nazbyt osobiście. Z reguły taki tekst towarzyszy mi podczas medytacji (do wielu z nich zainspirował mnie ten blog). Dla przykładu: „Nie denerwuje mnie ta myśl, lecz fakt, że jej pojawienie się odbieram tak, jakby miała mnie gdzieś” lub „Bez moich myśli nie odgrywam żadnej roli w swoim życiu.” itd. – odczuwam dzięki nim swego rodzaju ulgę. Problem pojawia się (wracam do instrukcji kontroli żyrafy), kiedy uzależniam się od tej myśli i zaczynam nieustannie mielić ją w głowie, przez co jej działanie po kilku dniach się wyczerpuje – jakby uodparniam się na te myśl i jak w uzależnieniu na gwałt zaczynam szukać nowej, która sprawiłaby mi ulgę.
miriam napisał
kontrolowanie myśli faktycznie podpada pod instrukcję kontroli żyrafy :) trwalszym rozwiązaniem byłoby znalezienie powodu, dla którego bierzemy coś osobiście i ujrzenie jego iluzyjności. w tym momencie dokonuje się odczuwalne wewnętrznie odwrócenie perspektywy i pojawia ogromna ulga.
dwiezyrafy napisał
Może odpowiedź leży w odwróceniu tego pytania: co by było gdybym nie brał tego osobiście? Musiałbym być wolny :-)
Emilia napisał
Co za wspaniały blog! :)