Zauważyłeś, że ta sama sytuacja niektórych wyprowadza z równowagi, a po innych zupełnie spływa? Dlaczego? Skoro sytuacja jest ta sama, to najwyraźniej różnica jest gdzieś w nas. Tylko gdzie? To było kolejne pytanie, które mnie niegdyś nurtowało.
Dziś druga lekcja medytacji praktycznej. Opuszczamy świat naszych myśli i emocji i oglądamy fakty.
Jakie są fakty na drodze?
Fakt nr 1: Droga publiczna nie jest naszą osobistą kanapą i może się na niej znaleźć dosłownie każdy:
– osobnik, którego mózg pracuje na najwyższych obrotach, żeby znów nie pomylić pedału gazu z hamulcem, a kierunkowskaz nie jest do tego niezbędny;
– mafioso, który ma w d… wszystkich, nie tylko nas;
– ojciec wiozący w panice zakrwawionego syna na szycie czoła;
– kobieta zwolniona właśnie przez swojego szefa, bo odmówiła bliższej z nim współpracy;
Fakt nr 2: Siedząc za kółkiem (ale oczywiście tylko z tego powodu :)), nie mamy najmniejszej nawet szansy zmienić ich w idealnych kierowców. W historii psychiatrii nie ma jak dotąd udokumentowanych przypadków uzyskania gruntownej przemiany pacjenta poprzez wrzeszczenie obelg czy pokazywanie mu środkowego palca przez lekarza. W historii szkolnictwa – o ile uważasz, że musisz innych nauczyć porządnego zachowania na drodze – też nie.
Fakt nr 3: Tak – wjeżdżając na drogę, możemy zginąć z powodu ich zachowania.
Jak powstaje stres?
Stres powstaje, gdy nie godzimy się z tymi faktami (Ale droga powinna być bezpieczna! Świat nie powinien tak wyglądać! Co za beznadzieja! Tylko sobie w łeb strzelić!), ale… mimo to wjeżdżamy na nią! Jest to obłęd w najczystszej postaci.
Bo co byś pomyślał o osobniku stojącym po pas w wodzie i wrzeszczącym Cholera jasna no i jestem k…! mokry noooo! Jaki skandal! Chciałem sobie tylko pochodzić w wodzie i co?! Zamoczyłem się!!! Tylko sobie w łeb strzelić!!! Fakt jest taki, że woda jest mokra. Nie chcesz się zamoczyć, nie właź do wody. Nie chcesz poparzyć ręki, nie wsadzaj jej do ognia. Itd. Itp. Postępowanie wbrew faktom generuje stres i ból. Spokój zaś jest naturalną konsekwencją postępowania w zgodzie z nimi.
Dlatego ludzie racjonalni przyjmują do wiadomości wszystkie trzy powyższe fakty, które sprowadzają się do tego, że:
droga jest niebezpieczna, a my nie jesteśmy w stanie tego zmienić siedząc za kółkiem.
I – w zależności od priorytetów – z całkowitym spokojem – wybierają którąś z poniższych opcji:
1. Jeśli naszym priorytetem jest pewność, że nie zginiemy w wypadku samochodowym – spędzamy życie w domu. Rozpędzone auta wpadają nawet na chodniki.
2. Jeśli czujemy, że sensem naszego życia jest jednak zagwarantować, że droga jest tak samo bezpieczna jak nasza kanapa, zabieramy się do tego w sposób obiecujący minimalne choć efekty. Podejmujemy pracę w drogówce i odbieramy prawko wszystkim powyższym. Zakładamy grupę lobbującą o zamontowanie w każdym aucie czujników rejestrujących jakość reakcji ich kierowców i automatycznego unieruchomienia, gdy nie spełniają kryteriów. Upewniamy się, że czujniki wyczują reakcję zanim ona nastąpi. Po fakcie jest już za późno. Dobrą alternatywą jest też założenie swojego własnego państwa, w którym zaprowadzamy własne porządki na drogach zgodne z naszymi wyobrażeniami idealnego kierowcy.
3. Jeśli jednak nie mamy ochoty poświęcać życia na przemianę innych kierowców w ideały, a z drogi publicznej korzystać chcemy, to psychicznie przygotowujemy się na fakt, że może nas tu spotkać absolutnie wszystko:
włączamy zasadę ograniczonego zaufania i najlepiej jak umiemy nawigujemy pomiędzy ruchomymi przeszkodami, nie wnikając w przyczyny nagłych zmian ich trakcji czy prędkości. To wystarczy, aby zachować spokój.
Jeśli nie czujesz spokoju przestudiuj jeszcze raz fakt nr 2. Jeśli nadal masz z nim problem – spokojnie. To właśnie oponuje twoje ego, które źle się czuje ze świadomością, że nie ma wpływu na zachowania innych ludzi. A to już temat rzeka, który pojawi się tu setki razy. Medytacja to, w pewnym sensie, uczenie się odróżniania tego, na co mamy wpływ, a na co nie. Jesteś tu dokładnie dlatego, że tej umiejętności jeszcze nie posiadasz. Slowly, slowy – jak mawiają Mistrzowie Wschodu.
Spokój jest naturalnym efektem akceptacji faktów, skupieniu się na tym, na co mamy wpływ i odpuszczeniu tego, na co nie mamy. A to już zależy od nas samych, a nie od sytuacji.
Perspektivenlogik napisał
Uliczna metafora jest metaforą.
Obraz umiejętnego omijania ruchomych przeszkód jest metaforą.
Proste i pouczające.
wow!
Czy dlatego ludzie wschodu kłaniają się sobie nisko?
Nisko się kłaniam
Perspektivenlogik napisał
Wielka Indiańska przyjaźń?
miriam napisał
no jasne!
doota napisał
Ale kurde przeciez ja sama przez reakcje (czesto mocne) pewnych ludzi zmienilam swoje zachowania, doszlam do wniosku, ze warto sie z nimi zgodzic. To jesli ja moglam to inni tez moga?
Miriam Babula napisał
w teorii tak :) w praktyce – pewnie są sytuacje, gdy oni mogą tak pomyśleć o tobie ;) każdy z nas radzi sobie z jednymi rzeczami lepiej, a z innymi gorzej. i oczekiwanie, ze wszyscy powinni byś tacy sami jak my jest mega stresogenne. z tego prostego powodu, że… nie są. :)