Wolność – cnota główna XXI wieku. Wszyscy przecież oceniamy siebie i innych właśnie po osiągniętym stopniu „wolności”. Warto jednak doprecyzować, o którą wolność nam chodzi. Są bowiem jej 3 drastycznie inne odmiany. Z czego 2 oznaczają… skrajną niewolę. W pierwszych dwóch odcinkach tej mini-serii przyjrzymy się iluzji wolności nr 1, a w trzecim – iluzji nr 2.
Zacznijmy, więc, od fałszywej „wolności” przedstawionej na obrazku powyżej.
„Twoje serce jest wolne. Miej odwagę iść za jego głosem.” oznacza, że jest coś, czego bardzo chcemy, ale boimy się po to sięgnąć z powodu ewentualnych reperkusji społecznych. Innymi słowy – nasza wolność jest ograniczona cudzą opinią.
Rozwiązanie jest oczywiste – postąp wbrew lękowi i cudzej opinii! Chcesz coś? Weź to. Co z tego, że ktoś inny też tego chce? Skoro możesz, to bierz. Jesteś tego wart!
Nie chcesz iść do rodziców żony? Powiedz jej prawdę: że znasz lepsze sposoby na spędzanie nielicznych i cennych wolnych chwil niż zadawanie się z bandą nudziarzy. Musisz przecież dbać o siebie, bo jak nie ty, to kto??! A skoro jedyną w tym przeszkodą jest przejmowanie się cudzymi emocjami, to trzeba je podeptać. Najlepiej publicznie – żeby wszyscy widzieli jak ogromną wolność osiągnęliśmy.
Jeśli jeszcze nie czujesz zaniepokojenia takim – niestety obecnie rozpowszechnionym – rozumieniem wolności, zróbmy krok dalej. Bo co dokładnie masz zrobić, gdy twój szef notorycznie cię poniża i serce ci się rwie, żeby obić mu samochód kijem baseballowym? Jako człowiek wolny powinieneś przecież pójść za głosem serca. Odzyskać w ten sposób stłamszone poczucie własnej wartości! A nie poddawać się ograniczającym twoją wolność zasadom społecznym, zdusić swoje pragnienia wyrównania krzywd moralnych i wrócić do domu jak zbity pies!
Zwyczajowym „lekarstwem” na te odwieczne rozdarcie ludzkiej duszy jest lakoniczne stwierdzenie Mędrców Zachodu:
„Ale przecież wolność ma granice (ziewnięcie). Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się twoja (wzruszenie ramion).”
Tyle, że gdzie to dokładnie jest? Każdy kto miał minimalne choć kontakty z przedstawicielem tego samego gatunku ma głowę pełną wirujących pytań: Co to jest „przemoc”? A co „uzasadniona samoobrona”? Co to znaczy „być wiernym sobie”? A co „pójść na niegodny kompromis”? Niemożność wyznaczenia tej granicy jest pewnie najczęstszą przyczyną pomieszania zmysłów. Oraz poczucia, że „jezzzuuu ale głupi jestem, że nie umiem tej tak oczywistej granicy odkryć.”
I tu właśnie leży pies pogrzebany. Bo przecież wolność z definicji oznacza… brak JAKICHKOLWIEK ograniczeń.Wyznaczanie granic wolności ma więc dokładnie tyle samo sensu jak wojna o pokój. I takie same szanse powodzenia.
Dzięki bogu, cały kłopot jednak bardzo łatwo rozwiązać i do pomieszania zmysłów nie dopuścić. Wystarczy wpatrzeć się w slogan, od którego zaczął się ten tekst. Dla przypomnienia:
Cały problem bierze się stąd, że nasze serca NIE są wolne.
Nasze serca są ściśnięte strachem i złością. I jeśli damy wszystkim Ziemianom wolność do podążania za głosem tak zniewolonych serc, to jedyną szansę na przeżycie mają właściciele działek na Jowiszu (bo na Księżycu i bliższych planetach to cholera wie).
GDYBY nasze serca były od strachu i złości wolne – WTEDY nie byłoby potrzeby ograniczać potrzeby wyrażania siebie. Bo skoro przemoc w sercu wynosi zero – przemoc w zachowaniu wynosi dokładnie tyle samo, czyli zero, null, ling. Znika więc potrzeba wytyczania granic dla „wolności”, znika rozdarcie w duszy ludzkiej, pomieszanie zmysłów i poczucie głupoty własnej. A na Ziemi nastaje wieczny raj.
Wprowadźmy więc poprawkę:
WHEN your heart is free… (KIEDY twoje serce jest wolne)
co z automatu poprawia człon drugi na:
YOU WILL have the courage to follow it. (BĘDZIESZ miał odwagę iść za jego głosem.)
Gdyż, gdy twoje serce jest wolne od strachu, tożsamością logiczną jest to, że masz odwagę ;)
Wolność – ta prawdziwa – nie polega na zmuszaniu się do odwagi. Bo wolność nie polega na zmuszaniu się do czegokolwiek. Wolność – ta prawdziwa – to wolność od strachu. Innymi słowy, jeśli czujesz strach (a złość i nienawiść to dzieci strachu) – nie jesteś wolny. A więc za diabła nie podążaj za swoim sercem! Tylko najpierw usiądź i uwolnij je z tych deformujących emocji. Dopiero wtedy możesz za nim iść.
Wolność – ta prawdziwa – nie polega bowiem na swobodnym wyrażaniu złości i nienawiści, tylko na oswobodzeniu się z tych właśnie emocji.
I OK. Semantycznie brzmi to składnie. Ale na czym dokładnie polega „zniewolenie złością”? I dlaczego swobodne wyrażanie złości i nienawiści jest, w rzeczywistości, skrajną niewolą? O tym już w następnym odcinku:
Paradoks wolności – czyli jak zniewala nas swoboda (medytacja liberała 2/3)
Danu napisał
Miriam, świetny tekst!!!!
mirame13veces napisał
To chyba taka ludzka natura, że wzrok jest najsilniejszym zmysłem, więc więcej uwagi poświęcamy temu, co na zewnątrz (oczy do środka nie potrafią patrzeć, a poza tym – ciemno tam). A nauki ludzi, od których chcemy się uczyć i których chcemy naśladować (bo są tacy wyciszeni, nieruchomi) mówią właśnie o patrzeniu do wewnątrz (bądź świadoma siebie, swoich myśli itd.). To takie proste (do przeanalizowania) i takie trudne (do zrealizowania). :)
Dziękuję za kolejną wspaniałą lekcję, Miriam. :)
samanta napisał
Pięknie napisane, przepięknie. Rewelacja.
Strach,strach, i wszelkie pochodne. Skąd on się wziął, bo raczej wszyscy strachem podszyci…Ludzkość w niewoli strachu …?
MiB napisał
Super… zabieram się za następną część :)
Anita Janecka-Mazurkiewicz napisał
Doskonała definicja strachu ! Osadzenie w oczekiwaniu, w przyszłości, które jest tylko założeniem, przewidywaniem, projekcja dotychczasowych doświadczeń.
Niewiem napisał
I nagle dociera, i nagle opada kurtyna, ego ginie :)
Ego – czyli koncept, interpretacja rzeczywistości. Własnie zrozumiałem że przekonania to też EGO. Myśli to EGO. Umysł do tej pory uważał że bez interpretacji tego co się dzieje dookoła mnie – stanie mi się krzywda. Będę cierpiał jeśli nie będę „umysłowo” podchodził do rzeczywistości. Mówił -„Musisz interpretować – żeby zrozumieć. Inaczej będziesz frajerem a to znaczy że Cię odrzucą. Samotność jest najgorszą rzeczą więc rób wszystko by Cie nie odrzucili”.
I tak kilkanaście lat żyję – interpretując najpierw zamiast zaufać procesowi życia, bycia, spontaniczności. Lęk nie pozwalał mi na to by odpuścić i iść… po prostu iść.
Dziękuję :)
lewap napisał
To w koncu mamy sie mscic czy nie? Dawac komus lekcje pokory czy nie? Tłumic, wybaczac, kwestionowac przekonania, zapominac… Nie zrozumiałem tekstu. Bycie tym 'zbitym psem’ czasem jest jedyna opcją, gdy nawet nie mamy mozliwosci konfrontacji w realu.
miriam napisał
Ani się mścić, ani tłumić. Wystarczy zobaczyć własne iluzje, które generują poczucie zranienia i złości a złość zniknie. O tym w drugim odcinku ;)