Jakby nie było, to jest to co dostaniemy, jeśli będziemy wystarczająco długo medytować – niczym niezmącone poczucie szczęścia.
Już na zawsze.
Wow! Będę szczęśliwa non-stop, od rana do wieczora i w nocy też, w pracy i w domu i na kiepskiej imprezie, gdy słońce i gdy deszcz, a nawet gdy grad…
Poczucie szczęścia zawsze i wszędzie… Bez względu na okoliczności…
Nie masz nagłych dreszczy na myśl o tym…?
Wizja życia w wiecznej szczęśliwości bez względu na to, co się nam przytrafi wcale nie napełnia nas euforią. A wręcz oddalibyśmy nerkę, żeby się na pewno nie spełniła.
Wszyscy przecież wiemy dokąd to zmierza. Będziemy patrzeć z uśmiechem wiejskiego głupka, jak bliźni rozdrapują naszą własność albo wręcz ucinają nam po kawałku kończyny. Ewentualnie zagłodzimy się na śmierć, bo przecież wizja śmierci głodowej też wyda się nam błoga.
Nic więc dziwnego, że tylko udajemy, że medytujemy. Bo co jeśli się w medytacji zagalopujemy i ta szczęśliwość ni stąd ni zowąd na nas spadnie i się przyklei? Katastrofa! Utkniemy w głupawym uśmiechu po kres (nagle nielicznych) dni naszych.
Jest też drugi problem. Przynajmniej ja go doświadczyłam.
Prześladował mnie niegdyś strach, że się utopię. Myśl o tej ewentualności niemal mnie paraliżowała. Skwapliwie omijałam wszystkie fragmenty książek i filmów mające cokolwiek wspólnego z utonięciem, choć samo natknięcie się na nie już powodowało znaczny wzrost niepokoju na kolejnych kilka dni. Miałam wręcz problem z lataniem samolotami nie dlatego, że samolot spadnie i wybuchnie, tylko że spadnie DO WODY a JA W NIEJ UTONĘ!
Medytując, ostrożnie omijałam ten lęk, żeby się z nim przypadkiem nie rozstać.
Umierałam bowiem ze strachu, że jak tylko zacznę się z niego uwalniać i zbliżać do strefy szczęścia 24/7, złapie mnie za włosy kosmiczna siła, ciśnie w środek oceanu i huknie: „Masz! Sprawdźmy jak szczęśliwa bez względu na okoliczności będziesz teraz!” Ewentualnie sama tam wypłynę – bo przecież nie będę czuła przed tym strachu.
O w życiu!
Mając do wyboru szczęście 24/7 i życie w strachu – zawsze wybieramy te drugie.
Innymi słowy:
Życie w strachu jest naszym świadomym wyborem.
Jedną z najpotężniejszych pułapek czyhających na medytujących to właśnie strach przed… brakiem strachu. To zresztą matka wszystkich strachów. Pozbądź się tego, spadną wszystkie.
Tyle, że wcale tego nie chcemy.
Po pierwsze, strach nas przecież chroni. Motywuje do wymyślenia skutecznych zabezpieczeń przed bliźnimi, nie pozwala wypłynąć na środek oceanu, ani zemrzeć z głodu…
Po drugie, nieustraszoność to wyzwanie rzucone Kosmosowi! A kto by chciał się z nim pojedynkować? Przestaniemy się bać być singlem – na bank rzuci nas partner. Przestaniemy się martwić o pieniądze – rety! nie myślmy nawet o tym…!
Nie drażnimy Go więc zbytnią szczęśliwością… Nie prowokujemy nieustraszonością…
To jedna z najdrastyczniejszych iluzji naszych umysłów. Iluzji, która trwa pomimo setek dowodów dziennie na to, że to iluzja.
Bo czy strach naprawdę nas przed czymkolwiek chroni? Czy ludzie, którzy boją się stracić pracę, faktycznie jej nie tracą? Żony lękające się o wierność męża, nie są zdradzane? Osoby, które boją się umrzeć… hm… nie umierają…?
Wszyscy wiemy, że bywa wręcz odwrotnie – że w strachu popełniamy błędy, które mogą nas kosztować pracę, związek, albo nawet i życie.
Zdarza się i tak, że strach przed utratą pracy powoduje, że resztkami sił trzymamy się pracy, której nie cierpimy i nie pozwala znaleźć takiej, w której rozwiniemy skrzydła. Strach przed zdradą partnera trzyma nas w relacji z człowiekiem, któremu nie ufamy. Strach przed śmiercią zabija radość z życia, które mamy.
Wystarczy też przyjrzeć się naszym codziennym zachowaniom, aby zobaczyć, że brak strachu nie ściąga na nas zagłady. Nie muszę się przecież bać pociągu, żeby z sukcesem przejść przez tory. Nie muszę się bać śmierci głodowej, by wciągnąć moje ukochane ravioli! (Brak strachu przed wodą nie zmusił mnie też jak dotąd do przetestowania wyporności własnej w Wiśle, obok której mieszkam.)
Jeśli więc poczujesz strach – zamiast się z nim szarpać – przyjrzyj się najpierw swojej iluzji, że przed czymś cię chroni. Iluzji, że spokój i szczęście = karygodna arogancja/głupkowatość, która nas tylko narazi na kłopoty.
Szczęście to odwrotność strachu.
Albo czujemy jedno, albo drugie. Dopóki chcemy czuć strach – nie ma miejsca dla szczęścia. I odwrotnie.
(zdjęcia: diatherman, peppi valderrama, susie wyshak)
terraustralis napisał
Be carefull. Too much meditation can kill you. :D
miriam napisał
no właśnie jest zupełnie odwrotnie ;)
Jola napisał
czytam teraz archiwalne :) świetne! dziekuje za te maile!
Miriam Babula napisał
cieszę się :) przyjemnej lektury!
Mateusz napisał
Strach jest przydatny, o ile nie jest to paraliżujący strach, wtedy możemy go wykorzystać do czegoś dobrego, ale jest też tak że strach nas ogranicza, blokuje przed dalszym rozwojem, pójściem o kolejny krok do przodu, najtrudniejsze to nauczenie się rozróżniać i wykorzystywać go…