Najbardziej na świecie boimy się wyjść na frajera i popychadło.
To jest to, co nie pozwala nam robić tego, co nam w duszy gra i zmusza do życia w kieracie. Przyjrzyjmy się więc samej definicji „frajera” i sprawdźmy, czy w ogóle jest ktoś, kto nim NIE jest.
Bo jeśli z samej definicji wszyscy jesteśmy frajerami, to znaczy, że definicja jest nieważna (sensem definicji jest przecież odróżnienie czegoś od czegoś) i… nikt z nas nim nie jest, prawda?
Co to jest, w takim razie, „frajer”?
Frajer to ten, kto nie panuje nad sytuacją.
Czyli ten, kto nie panuje nad umysłami osób, które w danej sytuacji biorą udział.
Kłopot w tym, że „panowanie nad cudzymi umysłami” jest bytem jedynie werbalnym i nie ma odpowiednika w rzeczywistości. Przyjrzyjmy się, więc, faktom.
Fakt nr 1: cudzy umysł nie jest z plasteliny
Jedną z podstawowych iluzji ego – fundamentalnej dla pojęcia „frajer” – jest przekonanie, że cudzy umysł jest z plasteliny i można go dowolnie rozciągać, skręcać, odrywać kawałki i, ewentualnie, przyklejać je gdzie indziej.
Niestety, choć mamy wpływ na to, co mówimy, nie mamy najmniejszego nawet wpływu na to, co słyszą inni. Każdy umysł jest mikrokosmosem, który odbiera rzeczywistość na swój własny sposób.
Nawet tak proste słowo jak „pies” w niektórych umysłach generuje przyjemną wizję oddanego przyjaciela, a w innych znacznie mniej przyjemną – zapaskudzonej podłogi. A co dopiero „sprawiedliwość”, „prawda”, czy „jedyny słuszny system społeczny”.
Mimo to, nasze ego jest przekonane, że jednym zdaniem jest w stanie sprawić, żeby inne umysły zaczęły mieć wizje identyczne z naszymi. Jeśli tak się nie dzieje – bęc! Jesteśmy frajerem.
Jednak według tej definicji frajerem był nawet Gautama Budda. Bo ilu słuchaczom zrobił porządek w głowach? 10%? Bądźmy mili i dajmy mu 30! Wow! W XXI wieku pucharu szkoleniowca roku by nie dostał.
Co gorsza, gdy odrobinę pogrzebiemy w przyczynach, dla których ten porządek jednym zrobił, a innym nie – dojdziemy do wniosku, że jedynym powodem było to, że jedni byli gotowi na to, co mówił, a inni – nie. I nad tym to już miał dokładnie zero kontroli.
Fakt nr 2: cudzy umysł wykorzysta każdy twój ruch na swoją, a nie twoją, korzyść
Wbrew temu, co się nam wydaje, cudzy umysł nie siedzi i nie czeka, aż go łaskawie przerobimy według własnego uznania, tylko ciężko pracuje 24/7, żeby przerobić nasz…!
Weźmy Zosię i Jacka.
Zosia mierzy jak bardzo Jacek ją kocha ilością przynoszonych przez Jacka kwiatów. Ponieważ chce, żeby kochał ją jak najbardziej, zaczyna wykonywać ruchy, które ilość kwiatów zwiększają. Uśmiecha się i gotuje mu pyszną kolację, gdy kwiaty przynosi i ogląda z obojętną miną serial, gdy ich przynieść nie raczy.
Załóżmy, że Jacek nie ma problemu z manipulacją i lubi dobrze zjeść. W efekcie szybko się orientuje, że aby zjeść bardziej wystawną domową kolację, należy zrobić zakupy w kwiaciarni.
Innymi słowy, wcale nie przynosi kwiatów, bo Zosię kocha i chce jej zrobić przyjemność, tylko po prostu chce się nawtykać raz na jakiś czas frykasów.
Co ma z tego Zosia…? Poczucie, że jest frajerką. Bo nie o to jej chodziło przecież…!
Manipulując innymi jedyne co możemy uzyskać to puste gesty, a nie emocje, które za nimi czasem mogą stać. Próbując kontrolować innych, nie otrzymamy spontanicznej akceptacji (albo miłości) z samej definicji. I wylądujemy w poczuciu, że jesteśmy beznadziejni.
Fakt nr 3: próbując panować nad innymi tracimy wolność własną
Żeby „kontrolować” innych musimy robić to, co sprowokuje ich określoną reakcję, a nie to, na co mamy ochotę, czyli… tracimy wolność własną. Trudno nazwać to „panowaniem”. Więcej na ten temat znajdziesz w gdzie jest twoja wolność?
Ale przecież są ludzie, którzy panują nad cudzymi umysłami!
Owszem, są ludzie, którzy robią takie wrażenie.
W rzeczywistości wcale nie panują nad innymi umysłami, tylko znają na wylot ich oczekiwania, a potem wykonują ruchy w zgodzie z tymi oczekiwaniami. Są służącymi cudzych umysłów, a nie władcami.
Jeśli więc pojawia się w tobie poczucie, że jesteś frajerem, zadaj sobie następujące pytania:
1. Czy przypadkiem to poczucie nie bierze się stąd, że podejrzewasz, że ktoś pomyślał/może pomyśleć o tobie, że nie jesteś nikim ważnym i nie masz wpływu na innych?
2. Co byś musiał zrobić, żeby myśleli, że jesteś ważną, wpływową osobistością?
Powiedzmy, że wystarczyłoby kupić lepszy samochód.
3. Czy kupując ten lepszy samochód, zamiast rzucić pracę, której nie cierpisz, faktycznie panujesz nad cudzymi umysłami, czy raczej się im podporządkowujesz?
Medytacja to asymilacja faktów
Prawda jest taka, że jeśli różnica między frajerem a nie-frajerem polega na umiejętności zapanowania nad cudzym umysłem, to… no cóż… wszyscy jedziemy na tym pierwszym wózku… A skoro tak, to niby dlaczego masz się przejmować tym, że ty nie jesteś wyjątkiem? Jakby nie było, ci, którzy tak o tobie myślą, też na nim jadą.
Jeśli będziesz regularnie medytować nad tymi trzema faktami, zaczniesz powoli się uwalniać z iluzji, że można „panować” nad cudzymi umysłami, przestaniesz się bać wyjść na „frajera” i gnać za niedoścignioną iluzją.
Zaczniesz się cieszyć się tym, co jest tu i teraz, a zwłaszcza tym, jaki TY jesteś tu i teraz.
Jedyne co ci się w tobie nie podoba to przecież brak wpływu na innych…
(zdjęcia: cia de foto, nickdryz, acidrums4, tiverton, Richard Masoner)
terraustralis napisał
Dzieki, Dobrze wyjasnilas. Zrozumialem. Czyli chodzi o moj wlasny komfort. Nagle (nie wiem dlaczego przypomnial mi sie tytul Konformista -Alberto Moravi. :D :D :D
samanta napisał
Ciekawe. Nie wiem czy „akceptowanie” czyjejś „odmienności” nie jest zbyt podstępne. Tego nie rozumiem w wielu zależnościach. Jak akceptować np tyrana, psychopatę czy innych dewiantów? Jak akceptować kogoś kto jest bardzo nietolerancyjny i narusza nasze granice? Akceptacja to tak, jakby przyzwolenie a bądź sobie tyranem, pasożytem no cóż taki jesteś nieboże…Oczywiście odnoszę to do sytuacji gdy czyjaś odmienność narusza innych granice. A skąd ludzkość ma jednak przekonanie że ludzie powinni być dobrzy, fajni..? To mnie bardzo zastanawia…
Piszesz że „W rzeczywistości wcale nie panują nad innymi umysłami, tylko znają na wylot ich oczekiwania, a potem wykonują ruchy w zgodzie z tymi oczekiwaniami. Są służącymi cudzych umysłów, a nie władcami.”
Analogicznie przyrównać to do polityków, to czy oni są służącymi narodu? Kto kim manipuluje? Bardzo to intrygujące.
miriam napisał
Super, że o to pytasz. Akceptacja w filozofii wschodu ma inne znaczenie niż na zachodzie. Nie oznacza ona pasywności, tylko przyjęcia do wiadomości, że coś się dzieje. Jeśli leci na ciebie lawina to nie stajesz w pełnym oburzeniu i grozisz jej pięścią, że bezczelna, tylko uciekasz. TO jest akceptacja w rozumieniu wschodnim. Reagowanie na to, co się dzieje BEZ poczucia złości i oburzenia. Więcej na ten temat znajdziesz tutaj:
http://bezego.com/2013/04/14/co-to-jest-akceptacja/
Pytanie o to, skąd ludzkość ma przekonanie, że ludzie powinni być dobrzy i fajni – świetne. Zostawię ci przyjemność medytowania nad tym :)
Tak. „Kontrola” jest bardzo intrygującym pojęciem. Tu jest więcej:
http://bezego.com/2013/05/21/medytacja-wolnosc-kontrola-ego/