Cel medytacji jest oczywisty dla wszystkich.
I jest nim głęboki i niczym niewzruszony spokój wewnętrzny…
Nic dziwnego, że pierwsze kroki stawiamy w euforii, oczami wyobraźni widząc jak zachowujemy twarz pokerzysty przy najbardziej wkurzających nas (niegdyś!) osobnikach.
I, jeśli jesteśmy wolni od błędnych wyobrażeń na temat medytacji, efekty pojawiają się proporcjonalnie do włożonej pracy. Innymi słowy – coraz trudniej jest nas wyprowadzić z równowagi.
Jeśli jednak nasza wizja medytacji odbiega od rzeczywistości – wewnętrzny spokój pozostaje tak samo odległy jak przedtem. Z czasem uznajemy, że albo medytacja nie działa, albo my jesteśmy do kitu i… poddajemy się.
A to ogromna szkoda.
Dlatego dziś nieco inny tekst.
Zebrałam w nim 4 wyobrażenia na temat medytacji, z którymi spotykam się najczęściej, a które gwarantują, że postępów nie będzie. I zderzyłam je z wypowiedziami uznanych Mistrzów (Alan Watts jest wyjątkiem – był amerykańskim profesorem filozofii i świetnym popularyzatorem filozofii Wschodu na Zachodzie. Mam do niego ogromny sentyment, gdyż to jego książki wprowadzały mnie w ten świat.)
Są tu Mistrzowie z różnych systemów, gdyż zależało mi na tym, żeby pokazać, że sedno medytacji nie zmienia się bez względu na to, czy mówimy o taoizmie, buddyzmie, hinduizmie czy chrześcijaństwie. Zmieniając systemy, zmieniamy jedynie sposób narracji. Jednak fundamentalny przekaz wszystkich Wielkich Religii jest zawsze ten sam.
Bo jak to powiedział jeden z poniżej cytowanych:
Mistrz Eckhart (mistyk chrześcijański): Teologowie mogą się kłócić. Jednak wszyscy mistycy świata mówią tym samym językiem.
Mit nr 1: medytacja to skupianie uwagi…
…na przykład na fragmencie ciała, oddechu, posążku, mantrze, kwiatku.
Jak w każdym micie, jest w nim ziarnko prawdy. Skupianie uwagi ma swoją rolę.
I jest nią… przygotowanie umysłu do medytacji właściwej.
Jest ostrzeniem miecza przed walką.
Uznanie, że celem wojownika jest ostrzenie miecza prowadzi do… hm… powiedzmy, że braku zwycięstwa.
Na czym więc polega medytacja właściwa? Dokładniejsze wyjaśnienie w kolejnych mitach, ale zacznijmy tutaj:
Sogyal Rinpoche (buddyzm tybetański): Jesteśmy podzieleni na tyle różnych aspektów. Nie wiemy, kim naprawdę jesteśmy, z którymi aspektami powinniśmy się identyfikować, którym ufać. Tyle sprzecznych głosów, nakazów i uczuć walczy o kontrolę nad naszym wnętrzem… Nasz umysł jest wszędzie, ciągnie nas w każdym możliwym kierunku, podczas gdy w domu nikogo nie ma. Medytacja to zawracanie umysłu do domu.
D. T. Suzuki (buddyzm zen): Chodzi o to, żeby strzelec mierzył w siebie samego.
Dzogchen Ponlop (buddyzm tybetański): Medytacja to po prostu poznawanie własnego umysłu.
Lao Tzu (taoizm): Napraw swój umysł, a naprawi się całe twoje życie.
Jak to się ma do skupiania uwagi?
Gdy zaczynamy obserwować swój umysł, odkrywamy z przerażeniem, że jest to istne wężowisko myśli, emocji, pragnień i potrzeb.
Żeby nie zwariować od samego patrzenia na taką plątaninę, nasz umysł musi umieć wyłapać przynajmniej część powiązań miedzy nimi i prześledzić je do źródła (co jest ich źródłem – przeczytasz w micie nr 2).
A ponieważ im dalej w las, tym te połączenia są bardziej subtelne, musimy umieć skupić uwagę na mikroskopijnych wręcz niuansach.
Innymi słowy, im bardziej nasz umysł działa jak laser (którego siła bierze się ze skupiania wiązki światła na jednym mikroskopijnym punkcie), tym większą liczbę tych subtelności sobie uświadomimy.
Jeśli jednak nie nakierujemy tego wyostrzonego umysłu na siebie samego – nie pojawią się żadne wyczekiwane korzyści z medytacji. Bo dopóki strzelec nie mierzy w siebie samego, nie jest to nawet medytacja ;)
Nakierowanie umysłu na samego siebie może być jednak trudne, o ile w ogóle możliwe, jeśli wierzymy, że:
Mit nr 2: Medytacja to doświadczanie błogości
Jak wiedzą wszyscy w miarę zaawansowani medytujący, są dni, że zrobimy dwa świadome wdechy i wydechy i slurp…! wpadamy w błogość. I są to momenty, w których doskonale ładujemy akumulatory. Bo pamięć o nich pomaga nam przebrnąć sytuacje, gdy błogo wcale się nie czujemy.
Jednak najcenniejsze są medytacje, w czasie których natykamy się na… ból. Bo to są medytacje, dzięki którym rośniemy.
Zdarza się, że ból jest tak ogromny, że chce się z tego bólu wyć. Medytacja polega na wytrzymaniu tego bólu i dotarciu do jego źródła – czyli do fałszywych przekonań na temat nasz i świata.
Innymi słowy, medytując nie udajemy, że jesteśmy idealni, nic nas nie boli i nie mamy żadnych problemów. Tylko się z tymi problemami, jeden po drugim, konfrontujemy. Wytrzymujemy ból, który się pojawia. Albo i nie – w medytacji nic się nie robi na siłę i mam na koncie sporo podejść do emocji, które mnie przerosły i musiałam wycofać się rakiem.
Jeśli więc damy radę, to wytrzymujemy widok nas samych, takich jakimi rzeczywiście jesteśmy Tu i Teraz: czyli widok naszego wewnętrznego chaosu, strachu, roszczeniowości, manipulacji, nienawiści, bezradności.
I jak już to wszystko zobaczymy, wytrzymamy i zaakceptujemy, że tak Tu i Teraz takie potwory we mnie są… wpadamy w błogość. (Bo wszyscy wiemy w co się zamienia ropucha, gdy ją pocałujemy z miłością ;))
Spokój i błogość to efekt, nie droga.
Warto więc pamiętać, że gdy natykasz się na ból – to wcale nie jest dowód na to, że znów (!) robisz coś nie tak, albo, że medytacja nie działa.
Tylko oznaka, że robisz wszystko jak najbardziej tak!
Bo:
Kahlil Gibran (mistyk amerykański): Twój ból to pękanie skorupy, która ogranicza twoje zrozumienie.
Pema Chodron (buddyzm tybetański): W medytacji nie chodzi o osiągnięcie ekstazy, czy błogości duchowej. W medytacji chodzi o stworzenie przestrzeni, w której możemy obejrzeć i zneutralizować nasze neurotyczne gry, samooszukiwanie się, ukryte lęki i nadzieje.
Sri Nisargadata Maharaj (hinduizm): Ból jest konsekwencją fałszu – fałszywych pragnień i lęków, fałszywych wartości i idei, fałszywych relacji między ludźmi. Pozbądź się tego, co fałszywe i uwolnisz się od bólu. Prawda czyni szczęśliwym. Prawda daje wolność.
Mistrz Eckhart (mistyk chrześcijański): Zaprawdę, to w ciemności odnajduje się światło. Więc kiedy cierpimy, jesteśmy najbliżej tego światła.
Thich Nhat Hanh (buddyzm zen): Najważniejszą praktyką w medytacji buddyjskiej jest patrzenie w głąb fałszywych przekonań, koncepcji i idei, które stanowią fundament naszego cierpienia.
Shunryu Suzuki (buddyzm zen): Dla uczniów zen chwast jest skarbem.
(Gdzie chwast to wszystko to, czego nie chcemy w sobie mieć, bo powoduje ból i nieprzyjemność :))
Carl Jung co prawda mistrzem Wschodu nie był, jednak znawcą filozofii Wschodu – jak najbardziej. Dlatego warto go dodać do tego grona:
Carl G. Jung: Nie ma drogi do świadomości innej niż ból.
Z mitu nr 2 w sposób płynny przechodzimy do mitu nr 3:
Mit nr 3: medytacja to wznoszenie się ponad banalną codzienność
…i szybowanie w przestrzeniach duchowych – cokolwiek by to nie znaczyło.
Jest to błąd, w którym sama tkwiłam sporo czasu. Moment, w którym dotarło do mnie, że medytacja nie jest ucieczką od banalnie nieprzyjemnej codzienności, tylko ZANURZENIEM SIĘ w niej był momentem zwrotnym.
Najlepszym antidotum na ten mit jest:
Alan Watts (eklektyk): Zen nie myli duchowości z rozmyślaniami o Bogu, gdy się obiera ziemniaki. Zen to obieranie ziemniaków.
Cała nasza wewnętrzna szarpanina wynika z tego, że dopóki żyją w nas przekonania, że:
- Świat powinien być inny niż jest Tu i Teraz;
- Ludzie powinni być inni niż są Tu i Teraz;
- Ja powinnam być inna niż jestem Tu i Teraz.
…czujemy instynktowną odrazę do tego, co faktycznie jest Tu i Teraz. Na zanurzenie się w rzeczywistości mamy dokładnie taką samą chęć jak na zanurzenie się w cuchnących ściekach z fabryki. I odruchowo uciekamy w „duchowość” właśnie, która zazwyczaj jest odczuwana jako stan gdzieś w okolicach lekkiej pogardy i wyniosłości wobec banalnie brzydkiej codzienności.
Jednak świat, inni ludzie i my sami wcale nie jesteśmy paskudni i godni pogardy. Takie poczucie to wynik jedynie tego, że patrzymy przez brudne szyby i wszystko, co widzimy wydaje się nam ciemne i przygnębiające.
Medytacja nie polega więc na odwróceniu wzroku w kierunku świetlistych wyobrażeń=iluzji, tylko na oczyszczaniu szyby, przez którą patrzymy na świat. Czyli na oczyszczaniu umysłu z iluzji, które zniekształcają naszą percepcję:
Shunryu Suzuki (buddyzm zen): Prawdziwym celem zen jest widzenie rzeczy takich, jakimi są.
Pema Chodron (buddyzm tybetański): Medytacja to jasne widzenie naszego ciała, umysłu, sytuacji w domu, w pracy oraz osób w naszym życiu. Medytacja to widzenie, jak na to wszystko reagujemy. To widzenie naszych emocji i myśli takich, jakie są teraz, w tym momencie, w tym pokoju. Medytacja nie polega na zmuszaniu ich do odejścia, tylko na precyzyjnym ich widzeniu.
Alan Watts (eklektyk): Jedynym celem zen jest uniesienie zasad i praw, które nałożyliśmy na świat i zobaczenie świata takim, jakim jest.
Dogen (buddyzm zen): Jeśli nie potrafisz znaleźć prawdy tu gdzie jesteś, gdzie indziej planujesz ją znaleźć?
Sri Nisargadatta Maharaj (hinduizm): Każda choroba zaczyna się w umyśle. Dlatego najpierw zajmij się swoim umysłem – zidentyfikuj i pozbądź się wszystkich błędnych myśli i emocji.
Alan Watts (eklektyk): Sztuka medytacji polega na bezpośrednim kontakcie z rzeczywistością. Większość cywilizowanych osób nie ma z nią kontaktu, ponieważ nie odróżnia świata takiego, jakim jest od swoich myśli o nim. (Więcej o tym przeczytasz w Skąd się biorą emocje?)
Sogyal Rinpoche (buddyzm tybetański): Medytując uwalniamy umysł z iluzji.
I – w moich oczach – najpiękniejszy:
Mistrz Eckhart (mistyk chrześcijański): Duchowości nie można się nauczyć uciekając od świata w samotność. Musimy się raczej nauczyć wewnętrznej samotności, która jest w nas bez względu na to gdzie lub z kim jesteśmy. Musimy nauczyć się patrzeć wgłąb rzeczy i odnajdywać tam Boga.
I w końcu czas na chyba najbardziej rozpowszechniony, więc i najbardziej zgubny:
Mit nr 4: Medytacja to siedzenie bez ruchu
Jak zgadzają się wszyscy mistrzowie cytowani powyżej: medytacja to zawracanie umysłu na siebie samego.
Choć faktem jest, że siedzenie w tym pomaga, to niby dlaczego nie mielibyśmy obserwować siebie, gdy czekamy na telefon od ukochanego, który się obraził i uparcie nie dzwoni? Albo gdy jakiś palant zajechał nam drogę?!! To są przecież momenty, gdy naprawdę jest co obserwować!
Innymi słowy, medytacja to nic innego niż rozwijanie samo-świadomości. Dlaczego mamy sobie tą samo-świadomość jednak ograniczać do kwadransa, czy dwóch, dziennie?
Lama Yeshe (buddyzm tybetański): Medytacja nie polega na siedzeniu w kącie i nic nie robieniu. Medytacja to czujna mądrość – odwrotność gnuśności. Powinieneś być świadomy tego, co robisz i dlaczego to robisz, w każdej chwili swojego życia. [moja kursywa]
Sri Ramana Maharshi (hinduizm): Medytacja zależy od siły umysłu. Musi trwać cały czas, nawet gdy jesteś zajęty pracą. Wydzielanie określonego czasu w ciągu dnia na medytację jest tylko dla początkujących.
Lao Tsu (taoizm): Myślisz, że możesz oczyścić umysł siedząc ciągle w cichej medytacji? To czyni twój umysł wąskim, nie czystym. Świadomość jest płynna i elastyczna, obecna we wszystkich miejscach i o każdej porze. To jest prawdziwa medytacja. Tao jest czyste i proste i nie unika świata. [moja kursywa]
Alan W. Watts (eklektyk): Możesz zmienić każdą czynność w medytację poprzez całkowite bycie w niej i wykonywanie jej dla niej samej.
* * *
Medytacja JEST trudna.
Jednak nie dlatego, że polega na stosowaniu niebywale skomplikowanych i trudnych do zrozumienia technik.
Tylko dlatego, że polega na… byciu całkowicie szczerym z samym sobą. A oglądanie w całej okazałości (ba! w przepychu! ;)) własnych manipulacji, nieuczciwości, strachów, przemocy nie należy do największych przyjemności życia.
Jednak jeśli naszym celem jest spokój wewnętrzny, musimy odłożyć na bok niechęć do odczuwania nieprzyjemności i wejść w to, co Tu i Teraz się w nas rzeczywiście dzieje. Bez względu na to, jak paskudne i bolesne może się nam wydawać. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie odkryć fałszywe schematy myślowe, które generują w nas ból i niepokój.
Uwolnić się z nich.
I w końcu poczuć wewnętrzny spokój…
Jerzy H napisał
Ale mi tego brakowało, a jaka to ulga gdy okazuje się, że to co mnie odstręczało, jest mitem, a to co właściwe aż powoduje ciarki na skórze.
miriam napisał
cieszę się. powodzenia! :)
mirame13veces napisał
Świetny tekst. W euforii nim wywołanej zabieram się z nowymi siłami za medytację w tu i teraz. ;)
Niestety jeszcze nie osiągnęłam nigdy jakiejś takiej błogości w medytacji, która wciągnęłaby mnie na tyle, żebym chciała wkładać wciąż na nowo wysiłek w pracę nad świadomością. Dlatego jak sobie nie przeczytam od czasu do czasu dla motywacji takiego wpisu, jak Twój, albo kawałka tekstu np. Thich Nhat Hanha, to temat się rozpływa.
miriam napisał
dziękuję i trzymam kciuki mirame! nie martw się o błogość. błogość nie jest celem. celem jest prawda. pamięć o tym dobrze pomaga nawigować po naszym wnętrzu :)
maugo napisał
Nie można jaśniej, mistrzu<3
miriam napisał
hahahah dzięki maugo :)
Łukasz napisał
Fajny tekst, jednak z jednym , ale : medytacja nie ma celu, cel jakim jest spokój wewnętrzny tworzy projekcje przyszłości, a przez to uniemożliwia osiągniecie spokoju.Pozdro
miriam napisał
tak jest :) zgadzam się z tym w 100%. paradoks polega na tym, że spokój to spontaniczny efekt widzenia prawdy. a na tym polega medytacja: na widzeniu tego co jest takim jakim jest. o tym paradoksie pisałam już tutaj: http://bezego.com/2014/02/02/jak-sie-zatrzymac-w-tu-i-teraz-czyli-jak-czuc-spokoj-i-szczescie/
i po prostu nie powtarzam tego w każdym tekście. dzięki za komentarz i pozdrawiam!
Catherine Sophie napisał
Świetny tekst! Genialnie pokazałaś jak zachodni świat nie chce i nie potrafi zrozumieć potęgi świata wschodniego.
miriam napisał
dziękuję :)
Wojtek napisał
Wow! Genialne! Dzięki. Z Miłością ?
miriam napisał
ja też dziękuję! :)
Mru napisał
Bardzo ciekawy artykuł. Jednak medytacja doprowadzić nas może o wiele dalej, ni tylko do zwykłego uspokojenia na codzień (które samo w sobie jest stanem przynoszącym wielkie ukojenie). Samo spoglądanie do swojego wnętrza i akceptowanie bez wysiłku tego co się tam pojawia jest ważnym wstępnym etapem. Ja sama ciągle ćwiczę na tym poziomie, choć czasem wychodzi mi skupienie na oddechu tak, że jestem tylko tym oddechem.
Polecam artykuł napisany z pozycji Theravedy:
http://sasana.wikidot.com/podstawowa-metoda-medytacji
Namaste
???
Dorota napisał
Alan W.Watts to wg mnie „elektryk” i za każdym razem strasznie mnie to bawiło! Dzięki za tekst, Miriam, jak zwykle wnoszący dla mnie :)
miriam napisał
:) faktycznie zabawne. dzięki dorota. bardzo mnie to cieszy :)
Robert napisał
Długo zastanawiałem się, czy pisać. Mam jakąś wewnętrzną niechęć do eksponowania swoich myśli publicznie. Ten rodzaj ekshibicjonizmu nie jest mi bliski :). Jednak uważam, że skoro korzystam z Twojej pracy, którą jak mniemam wykonujesz dla własnej przyjemności, a nie po to aby nakarmić ego komentarzami w stylu jaka fajna jesteś:), to w końcu uznałem, że zasługujesz na jakiś feedback i z moje strony. Przeczytałem bloga od dechy do dechy, jest naprawdę świetny. Mnóstwo zabawnych, sarkastycznych a jednocześnie głębokich przemyśleń. Czytam różne teksty, powoli staram się porządkować bałagan w głowie, nie jest to łatwe, ale już dawno wiem, że takie nie musi być. Do Twoich tekstów wracam często i to czasami tylko po to, aby wyłowić z nich jedno zdanie, które wywołało uśmiech, lub było strzałem w samo sedno problemu. Pozdrawiam i życzę Ci, abyś zawsze akceptowała swoje Tu i Teraz :)
miriam napisał
Bardzo dziękuję i doceniam Robert. Twój komentarz jest świetną motywacją do dalszego pisania. Bo owszem piszę dla własnej przyjemności, ale częścią tej przyjemności jest to, że inni mogą coś z tych tekstów wynieść dla siebie :) Bardzo dziękuję za życzenia – przydadzą się :) i nawzajem! :)
PK napisał
Hah okazuje się, ze całkiem regularnie medytuję, a stroniłem od medytacji, bo uważałem, że takie siedzenie i nic nie robienie jest strasznie nudne.
Dzięki!
miriam napisał
fajnie :) myślałam nawet nad tytułem w stylu: „dlaczego medytujesz, choć wcale o tym nie wiesz?” ale w końcu zdecydowałam się na ten, który jest :)
mięsień świadomości napisał
Miriam, czy na co dzień korzystasz z jakichś afirmacji lub powtarzasz coś sobie często? Jak tak to jakie to słowa? Pytam, bo ja np. z jednej strony interesuje się ćwiczeniem mięśnia świadomości (uważność), z drugiej nie za dobrze mi to szło, więc dołączyłem afirmację „kocham Cię”, powtarzam to cały czas kierując te słowa do siebie. Czasem jest lepiej i łatwiej o uważność, ale tak to zwykle mój umysł mowi, ze to bez sensu i rezygnuję.. wierzysz, że te 2 słowa lub ogólnie afirmacje moga dodatkowo pomóc np. zmienić energię na wyższą / Miłość /? czy lepiej naprawdę odpuścić?
miriam napisał
oj obawiam się, że nie mam zdania. osobiście nie używam afirmacji: mam podejrzenie, że niewiele dają, bo jedynie „przykrywają” wdruki, które nas kontrolują z podświadomości i wolę iść prosto do tych wdruków i się z nich uwolnić. ale pewności nie mam i mogę się mylić. więc najlepiej zdaj się na swoje odczucia z trzewi. bo umysł może zwodzić. jeśli czujesz głęboko w sobie, że to nic nie daje – odpuść i zacznij szukać „powodów”, dla których siebie nie kochasz. jeśli czujesz, że to ci pomaga – kontynuuj. jakby nie wyszło, życzę powodzenia! :)
sylwia napisał
Wydaje mi sie jednak, ze ci wielcy mistrzowie buddyjscy, ktorych zreszta cytujesz, nie siedzieliby godzinamy na tylku, gdyby to nic nie dalwalo… Istnieja takze rozne zaawansowane techniki medytatycjne, ktore prowadza do roznych rezultatow (uspokojenie umyslu jest jednym z nich).
akzerov napisał
Mooji. Dziękuję dobranoc :)
Eliza napisał
Podoba mi się ten tekst, konkretny i trzeźwy:) Od siebie dodam, że po pierwsze: kiedy umysł jest naprawdę porządnie chaotyczny i zwirowany, czasem warto przyjrzeć się ciału (w moim przypadku po latach trafiłam na badanie biorezonansem i przy jego pomocy pozbyłam się bąblowca, m.in. z mózgu, dzięki czemu w pewnym sensie otrzymałam drugie życie – z bąblowcem i dużym poziomem pleśni zniknęła depresja, autoagresja i nadpobudliwość, co baaardzo przełożyło się na jakość mojego życia i bycia).
Po drugie: w kontekście zmienionych warunków elektromagnetycznych na naszej pięknej planecie (siatka prądu elektrycznego, wifi, gsm i inne haarpy), można powiedzieć, że „walka jest nierówna”, stąd dla mnie dużą pomocą są wynalazki z Merhlin Laboratory – urządzenia polskiego wynalazcy, dzięki którym mogę medytować życie w czystym polu, sięgać głębiej i anihilować najtrudniejsze struktury dużo szybciej.
Pozdrawiam serdecznie:)
Eliza
miriam napisał
dziękuję! zgadzam się z tobą :) czasem nawet mam ochotę coś napisać o wpływie stanu organizmu na nasz stan świadomości, a zwłaszcza stanu jelit – naszego drugiego mózgu :) tak, że fajnie, że to napisałaś :) nie słyszałam o Mehrlin Laboratory. zinwestyguję. dziękuję za info w imieniu nas wszystkich i też mocno pozdrawiam! :)
pb2 napisał
Wielu ludzi rozumie medytację po swojemu. Ale nie każde z tych rozumień, odpowiada prawdzie.
Dotee napisał
Mocarny, genialny tekst, który będę polecać innym, dziękuję!
miriam napisał
bardzo dziękuję i ja! :)
boontowniq napisał
chwast to chwast – piękno, którego nie widzimy w nakierowanym na użyteczność praktyczną świecie (wystrzyżonych trawników)
sylwia napisał
Przyjmuje zaproszenie do rozmowy i rozumiem twoje artykuly jako ispiracje do wypowiedzi na tematy poruszane.
Wlasnie cos takiego wpadlo mi na temat, moze warto sie z tym zapoznac
http://theconversation.com/mindfulness-has-lost-its-buddhist-roots-and-it-may-not-be-doing-you-good-42526
miriam napisał
Ja jednak pozostanę na stanowisku, że spokój to automatyczny efekt widzenia rzeczy takich jakimi są tu i teraz. Nie da się tego od siebie oddzielić. Dlatego obserwowanie bólu jest tak ważne – bo ból to sygnał, że nie widzimy :) Obserwowanie go bardzo szybko doprowadza nas do błędów w percepcji tego co jest. Oraz naprawienia ich. A, że skutkiem ubocznym jest wewnętrzny spokój, to co zrobić…? ;)
życzeniowo napisał
Dzięki za fajny artykuł :) ogólnie krąży mnóstwo zazwyczaj bzdurnych mitów w Internecie
Miriam Babula napisał
dziękuję! :)
Bartek napisał
Odkurzając skrzynkę pocztową trafiłem na ten artykuł i chciałbym Ci za niego podziękować. Przeczytanie go spowodowało fajne ukłucie igiełką „w trzewia” w momencie, w którym tkwię sobie w takim bezpłciowym letargu. Cytat o obieraniu ziemniaków zapamiętam na pewno :)
Miriam Babula napisał
fajnie. cieszę się :) ten cytat jest rzeczywiście dobry. przeczytałam go ponad 20 lat temu w którejś z książek wattsa i nadal pamiętam :)
Ka. Ha. napisał
Witaj, dziękuję za artykuł. Czy można u ciebie znaleźć coś na temat lęków lub tzn niemocy? Jeszcze raz pozdrawiam i dziękuję
Miriam Babula napisał
Na zdrowie. W tej chwili są 2 teksty o strachu:
http://bezego.com/2013/07/14/kto-chce-szczescie-247/
http://bezego.com/2013/07/07/my-medytujacy-anarchisci-4/
I jeden o niemocy:
http://bezego.com/2013/06/30/3-powody-dla-ktorych-nie-kontrolujemy-innych-medytacja-frajera-33/
Dziękuję i też pozdrawiam.
adi napisał
Jestem poczatkujacy w medytacji, bardzo duzo wynioslem z tej strony, uwazam ze jest super. Bylem w takim momencie zycia calkiem nie dawno (zakonczenie zwiazku) ze zaczalem szukac… sznurka na allegro. Dzieki medytacji juz mi duzo lepiej. Najtrudniej „zaprzyjaznic sie” z takimi emocjami jak, porzucenie, smutek, zal, rozczarowanie. Dzieki medytacji mozna skutecznie to wyciszyc aby sztucznie tego nie napedzac. Dziekuje za porady.
Jack napisał
Interesujący tekst.
Czytając go zwróciłem uwagę, że powtarzasz – słusznie zresztą – że istotą prawdziwej medytacji jest zwrócenie uwagi na samego siebie, czyli samo-uważność.
Jeśli tak praktykuje się medytację tzn. jako „nakierowanie umysłu na samego siebie”, to trzeba sobie zadać pytanie, co/kto to jest to „samo siebie” i jak to coś w umyśle [czy może gdzieś indziej], znaleźć, tak żeby móc skierować na to – a nie na coś innego, co nie jest „samo siebie”, a jedynie wydaje się być – uwagę.
Nie mówisz o tym nic w tekście, a jest to kwestia kluczowa.
Możesz doprecyzować co Twoim zdaniem znaczy „samego siebie” i jak poprawnie w umyśle [lub gdzieś indziej] wyłuskać to „samego siebie” tak żeby móc zwrócić na to całą uwagę? Czy znasz jakieś techniki służące pomocą, gdy niesforna uwaga wcale nie ma ochoty się na to „samo siebie” zwrócić?
Pozdrawiam
Miriam Babula napisał
jasne. nakierowanie umysłu na samego siebie = nakierowanie umysłu na umysł ;)
Joanna napisał
Ehh. Nic z tego nie rozumiem.
Siedzę, oddycham, skupiam uwagę na oddechu. Nic mnie nie rozprasza. I nie wiem czy to jest ta medytacja, czy jeszcze nie. Skąd będę wiedziała, że robię to dobrze? Bolą mnie tylko plecy jak tak siedzę, ale to chyba nie o taki ból chodzi ;) Innych nie mam. Żadnych ukrytych czy coś. Mogę nie mieć z czego się rozgrzeszać po prostu?
Miriam Babula napisał
Możesz.
somebody :) napisał
Wracam tu od lat, najmądrzejsze podsumowanie istoty medytacji z jakim się kiedykolwiek spotkałam
Lusja napisał
Miriam, „nic nierobienie”. Ucieklam ze strony innej „pomocnej”, bo nie dalo rady jej czytac. Oczy ekwilibrowaly od perelek w stylu: bierzaca woda czy nadwyrezona reka. Za to twoje tresci sa doskonalym uzupelnieniem jesiennych wieczorow. Sciskam mocno.
somebody :) napisał
Wracam tu niezmiennie od lat :) i za każdym razem jeszcze więcej wynoszę dla siebie :)
Miriam Babula napisał
Cieszę się :) I dziękuję za pamięć :)
Robert napisał
Dziękuję za to, że podzieliłaś się tym wszystkim.