Życie bez ego jest lżejsze i radośniejsze. Oto garść naturalnych konsekwencji rozpoczęcia procesu uwalniania się z ego:
(1) Mniej galopad myśli – twoje myśli nie latają jak wściekłe osy tylko kroczą z godnością leniwych gąsienic.
(2) Mniej strachu – nie czujesz, że musisz spełniać cudze oczekiwania.
(3) Mniej złości – nie czujesz, że inni muszą spełniać oczekiwania twoje.
(4) Mniej wydatków – nie kupujesz rzeczy, tylko po to, żeby przekonać innych, że jesteś od nich ważniejszy.
(5) Mniej fałszywych relacji – same się wyprostują albo… znikną.
(6) Więcej flow – ego to kotwica, która trzyma cię w miejscu.
(7) Więcej wolności – tracisz ją, gdy pilnujesz innych, aby byli inni niż są.
(8) Więcej spokoju – nie bierzesz osobiście cudzych problemów z ich własnym ego.
(9) Więcej radości – gdy nie masz oczekiwań, różnorodność ludzkich osobowości cię cieszy, a nie stresuje.
(10) Więcej samoakceptacji – ego to zbiór nierealnych wymagań również wobec siebie.
(11) Więcej śmiechu – śmiejesz się z siebie.
(12) Więcej ekologii – mniej wydatków, czyli mniej rzeczy, czyli mniej śmieci.
Jeśli czujesz, że to jest to, czego szukasz i chcesz mieć pewność, że nic cię nie ominie – zostaw swój adres mailowy poniżej:
terraustralis napisał
Glowna to Przyjemnosc (stan blogostanu). Widocznie rozbiegane zuzywa duzo energii.
Wiec jak masz wiecej energii to czujesz sie SZCZESLIWA. Bo do poczucia szczescia potrzebna jest energia. Czlowiek bez energii stopniowo umiera.
egozniszczylomizycie napisał
Czy czytanie tego blogu wymaga jakby,robienia notatek czy nie jest to w ogóle konieczne? Szczerze watpie,że nie wymaga…
miriam napisał
To sprawa zupełnie indywidualna. ale czasem pewnie fajnie jest po prostu przełożyć „mój jezyk” na swój. Wtedy zrozumienie jest na bank lepsze.
egozniszczylomizycie napisał
Rozumiem. A jak uważasz, słowa typu „każdy jest kowalem swojego losu”, „jestesmy w 100% odpowiedzialni za to jakie mamy życie” itp. stanowia fakt czy sa tylko teoria? po prostu sie zastanawiam czy tzw. odpowiedzialnosc na czystym umysle czy aby nie staje sie tylko konceptem i przekonaniem. Nie mam wiecej pytan:)
miriam napisał
Myślę, że jest to ogromnie skomplikowana sprawa. Bo w pewnym sensie jest to prawda. W innym – zupełnie nie. Jest to prawda w sensie, że jesteśmy odpowiedzialni za własne interpretacje i reakcje na to co się dzieje (co ma oczywisty wpływ na nasze życie). Jednak nie jesteśmy odpowiedzialni za cudze interpretacje i zachowania, które – w sumie – często składają się na to, co się nam przydarza. Jest to jednak dodatkowo skomplikowane tym, że mamy tendencję do przyciągania osób, które „pomagają” nam przerobić nasze własne słabości. Więc, ja bym bardziej poszła w kierunku, że „jesteśmy w 100% odpowiedzialni za własne wybory”.
Tu jest tekst na podobny temat:
http://bezego.com/2014/01/05/dlaczego-nigdy-nie-bedziesz-tym-kim-chcesz-i-dlaczego-to-dobrze-medytacja-liberala-33/
Fajnie, że sie odzywasz, bo przy ostatnim twoim komentarzu nie miałam refleksu. Zapomniałam napisać, że oprócz robienia notatek, dobrym pomysłem jest też zawsze dopytać w komentarzach :)
ela napisał
nie zgodzę się, że to skomplikowana sprawa. sprawa jest właściwie bardzo, bardzo prosta: kontrolowanie myśli, inaczej (samo)świadomość, czyli myślenie tylko pozytywne, anulowanie wszelkich negatywności, przyciąganie dobra i spełnienia – myślą. tylko i wyłącznie. to jest właśnie branie odpowiedzialności. nic więcej. myśl to energia, która z czasem się materializuje.
Marika napisał
Kowalem swojego losu jesteś, kiedy nie dajesz sobą rządzić jakiemuś ego. Doświadczam tego. Ulga, rozluźnienie, poczucie nieograniczonej wolności – to są pierwsze uczucia towarzyszące moim kowalskim działaniom :)
jutele napisał
@ela: Słyszę Twoje ego :) „kontrolowanie myśli, inaczej (samo)świadomość, czyli myślenie tylko pozytywne, anulowanie wszelkich negatywności, przyciąganie dobra i spełnienia – myślą. tylko i wyłącznie.”. Co to znaczy „myślenie tylko pozytywne”? Czy nie jest to rownoważne z wypieraniem/negowaniem myśli, które ego uważa za niewygodne, niepozytywne? (bo mu nie pasuje do wykreowanego obrazu samego siebie?) Kontrolowanie myśli – coś takiego nie istnieje przecież :) Możemy nasze myśli lubić lub nie, ale nijak nie mamy wpływu na to, co nam przyjdzie do głowy… Kluczem do samoświadomości będzie raczej akceptacja, a nie „myślenie tylko pozytywne”.
Jak się cały czas na siłę patrzy w stronę słońca… to się ślepnie :D
sabina napisał
dzisiaj natrafilam na ta strona przypadkowo,zatopilam swoj umysl na twoim blogu i bardzo mi pomogl zrozumiec jedna sprawe.zycie i umysl ludzki to bardzo skomplikowana sprawa,mysle ze do konca nigdy nie do rozwiazania na tej ziemi.i to jest wlasnie szkola zycia.
Ann39 napisał
Witam. Dziś natrafiłam na FB na stronę tego bloga. Napisane ciekawym, zrozumiałym językiem. Zapewne będę tutaj zaglądała ☺
miriam napisał
Cieszę się i zapraszam jak najczęściej :)
Kinia napisał
Witam a ja mam pytanie odnosnie tych falszywych przekonan ktore nam wpojono w dziecinstwie.Tzn jestem matka 4dzieci w przedziale 22 19 15 i 7mc.To najmlodsze jak najbardziej swiadomie.Dopiero od 3l odczuwam potrzebe zmiany swojego podejscia do zycia i tu zaczal sie problem.Gdyz wpojono mi ze jako matka mam obowiazek poswiecac sie dla dzieci.I tak tez robilam.Ale ja sama nie mam wyksztalcenia i chcialam by moje dzieci je mialy.Najstarszy jest na studia h zaraz idzie na nie drugi.I wszyscy uwazalismy ze w tej sytuacji mam obowiazek utrzymywac ich az do 25l choc jest juz to coraz trudniejsze.Pozatym jestem osoba ktora wyreczala we wszystkim dzieci.Dzis mnie nie szanuja maja wibec mnie postawe roszczeniowa i uwazaja ze moje potrzeby nie sa wazne bo jako matka musze najpierw zaspokajac ich.Kiedy zaczelam otwoerac swoj umysl czytac szukac zrozumialam ze wyznaje inna filozofie niz srodowisko w ktorym funkcjonuje.W domu zaczelam wkoncu wymagac od dzieci pewnych czynnosci pod wplywem partnera ktory mi uswiadomil ze w moim domu nie panuja zadne zasady.I tu zaczely sie problemy.Bo po1 moje dzieci nie nauczone zasad nie chca do nich stosowac po2 zmuszanie dzieci do funkcjonowania wedlug moich nakazow to dowod na to ze kieruje sie przekonaniem zapewne falszywym ze musze miec nad wszystkim i wszystkimi kontrole a kej brak powoduje ogolna zlosc.Do tego niezadowolenie partnera ze jednak ustepuje dzieciom brakiem konsekwencji.I szczerze to jestem w punkcie wtjscia gdyz nie rozumiem co wlasciwie powinnam robic by wejsc na ta sciezke samoswiadomosci i nie dac sie z niej straci moim bliskim?
Miriam Babula napisał
Hej :) Obawiam się, że to ogromne pytanie i nie ma fizycznej możliwości, żeby odpowiedzieć na nie w komentarzu. Zapraszam do rozejrzenia się po blogu. Pewnie warto zacząć od tego tekstu:
http://bezego.com/2015/02/01/pochwala-bycia-nie-milym-czyli-4-podstawowe-bledy-osob-pracujacych-nad-soba/
Trzymam kciuki i pozdrawiam!
Aga napisał
Pięknie, że po latach przyszła do Ciebie taka refleksja. Z najmłodszym dzieckiem pewnie dzięki temu uda Ci się już nie popełniać starych błędów. Stare zaakceptować.
Jak się wiele lat pracowało na to, czy owo, nie da się tak tego z dnia na dzień tego zmienić. Można jednak zacząć pomału, spokojnie, coraz więcej wymagać od dzieci oraz szanować własne granice, czyli gdy ranią Cię postawą roszczeniową, spokojnie, bez złości odpowiadać im, że teraz nie możesz się tym zająć/pomóc im samym to zrobić (czyli nie robić za nich, tylko zapytać, czego nie umieją, rozumieją i w tym im pomóc) itp.
Hanka napisał
czytanie tego bloga to dla mojej duszy..po 33 latach..spokój..
Podjęłam pracę nad sobą bo coś mnie uwiera, uzależnienie od ego, ponakładane róże 'oprogramowania’..
To co u Ciebie można przeczytać uwalnia mnie, coś we mnie pęka.
Moje ego pragnie/pragnęło akceptacji i….aż w końcu taka sytuacja: zmieniając pracę trafiłam na otoczenie, które po prostu mnie nie lubi ( tak samo jak nie lubi siebie nawzajem)…miałam oczekiwania, które absolutnie nie zostały spełnione. Moje ego „cierpi”..jak sobie z tym poradzić?
To jest dla mnie dobra lekcja ale nie umiem poradzić sobie z emocjami, które budzi (bo budzi jakiś rodzaj 'smutku’).
Co radzisz?? Jak poradzić sobie z tym, że ludzie Cię po prostu i za nic nie lubią?
Margosia napisał
„..Jak poradzić sobie z tym, że ludzie Cię po prostu i za nic nie lubią?..”
Akceptować taki stan rzeczy :)
Jeśli ktoś Ciebie nie lubi…, to po prostu zaakceptuj to, bo przecież nikt nie ma obowiązku nas ani lubić, ani nie lubić… i nie uzależniaj samej siebie od czyjegoś… lubienia albo nielubienia :)
Jeśli lubisz swoja poduszkę, na której układasz głowę do snu, to oki.
Jeśli jej nie lubisz, to… wyrzuć ją lub lepiej oddaj komuś, kto ją polubi… :)
Miriam Babula napisał
Dziękuję Margosia :) dodałabym jeszcze, że dobrze bym obejrzała poczucie winy, że mnie nie lubią. i skąd dokładnie się bierze. bo to poczucie winy cię męczy. że to przez ciebie, przez coś, co robisz cię nie lubią. a nie lubią, bo mają inny gust :)
ela napisał
mam podobne doświadczenia. i wiesz co? myślę, że uporać się z tym można ucząc się jak polubić samą siebie i to bezwarunkowo, obojętnie czy się sobie podobam czy nie, POLUBIĆ SIEBIE, tak na maksa i do granic! człowiek emanuje swoimi myślami na otoczenia, jeśli nie lubię siebie trudno oczekiwać, żeby otoczenie taką osobę kochało! POKOCHAĆ SIEBIE, chcieć dla SIEBIE jak najlepiej, chcieć dla SIEBIE szczęścia bez granic, ogromu akceptacji, miłości, spełnienia, radości… i wtedy gdy nauczysz się sama sobie to dawać i czuć się, jakbyś to miała i to w nadmiarze, to otaczająca rzeczywistość MUSI na to zareagować!
Filips Konopi napisał
Tak zupełnie bez tego Ego, to skąd niby mielibyśmy wiedzieć, do których ust kierować pieroga na widelcu?!
Tak tylko zeczeonie, artykuły pierwsza klasa, jeden ciekawszy od drugiego. Winszuje.
Miriam Babula napisał
na tym blogu ego jest definiowane jako fałszywa tożsamość, więc bez ego byśmy dali radę ;) dziękuję i pozdrawiam :)
Klaudiusz napisał
Hej
Określasz ego jako fałszywą tożsamość. Czytając czym się charakteryzuje życie bez ego dochodzę do wniosku że uważasz strach za coś „gorszego” od miłości i radości. W Twoim życiu jest coraz mniej strachu. Czy to oznacza że świat jest miłością? Że miłośc i radość to jakieś uprzywilejowane emocje? Czy według Ciebie prawda to właśnie miłość?
Dziękuje.