„Po prostu bądź sobą” to jedna z najlepszych porad, której można komuś udzielić albo samemu zastosować.
W teorii.
W praktyce daj sobie spokój.
Nikt nie nakłada maski dlatego, że w życiu tej porady nie słyszał.
Nakładamy maskę dlatego, że uznaliśmy, że w danym momencie jest to najlepsza rzecz, jaką możemy zrobić. I dopóki nie przyjrzymy się powodom, dla których tak myślimy, żadna ilość porad i wewnętrznych postanowień nic tu nie da.
Powodów tych, a raczej iluzji, jest kilka. Dziś o jednej z nich, czyli:
Być sobą? O nie! To nie dla mnie! Równie dobrze mogę sobie strzelić w głowę! Przecież jak tylko przestałabym się pilnować…
Ostracyzm społeczny i konsekwentna śmierć w pudle pod mostem gwarantowane.
Co ma do tego Herkules?
Jeśli chcemy spędzić życie zaciskając zęby i pilnując, żeby potworny potwór nie wylazł – absolutnie nic. Niestety, wybierając tę opcję podpisujemy jednocześnie kontrakt, że zrzekamy się prawa do życia w spokoju, szczęściu i radości. Już na zawsze.
Jeśli zrzec się nie chcemy, jedyną drogą jest… podjąć z potworem walkę. Ponieważ jednak jest sposób gwarantujący, że tę walkę przegramy oraz sposób gwarantujący, że ją wygramy, dziś skoczymy do starożytnej Grecji i zobaczymy jak z potworami rozprawiał się Herkules.
A zwłaszcza z jednym – czyli z siedmiogłową hydrą – symbolem naszych najciemniejszych pragnień, których zbiór, to właśnie ten potwór, którego tak rozpaczliwie próbujemy zabarykadować w swoim wnętrzu.
Jak zabić potwora?
Wszyscy wiemy, jak zaczynają się historie o herosie i potworze:
Wiadomość z ostatniej chwili! Potworny potwór terroryzuje niewinnych mieszkańców grodu (specjalizuje się zwłaszcza w pożeraniu dziewic)!
Już na tym etapie mamy…
Zasadę walki z potworem nr 1: Przyjmujemy do wiadomości, że w naszej krainie rozgościł się potwór. I, że jeśli nic z nim nie zrobimy, będzie pożerał niewinnych mieszkańców oraz porywał bezbronne dziewice.
Dziewice, czyli naszą niewinność, nasze czyste, spontaniczno-radosne, pozbawione wyrachowania odruchy wobec świata i bliźnich.
Pierwszym krokiem jest więc przyjęcie do wiadomości, że potwór jest najeźdźcą, a nie rodowitym mieszkańcem.
Ilu z nas uważa bowiem, że mieszka w nas jedynie potwór? I zabicie go jest równoznaczne z samounicestwieniem? Ergo po co w ogóle walczyć? Lepiej nałożyć maskę i udawać, że potwora nie ma.
Prawda jest jednak taka, że potwór to jedynie zestaw nieuświadomionych nawyków myślowych, które „zakrywają” naszą czystą spontaniczną naturę i nie pozwalają się jej wydobyć na powierzchnię.
Innymi słowy, nasza natura, nasze prawdziwe „ja” jest czyste. Jeśli w naszym zachowaniu pojawia się coś ciemnego, to nie my. Tylko nasz najeźdźca.
W tej akurat historii miasto jest terroryzowane przez siedmio-głową hydrę. Władca wzywa na pomoc herosa! Herkules przybywa i wyrusza na poszukiwania!
Zasada walki z potworem nr 2: Nie czekamy, aż potwór zaatakuje nas znienacka. To my wybieramy porę konfrontacji. Zbieramy informacje na temat ataków w przeszłości. I wyruszamy wgłąb siebie wtedy, kiedy czujemy się silni i gotowi na konfrontację z potworem.
Hydra mieszka na bagnach, osnutych gęstą mgłą i fetorem jej oddechu. Znalezienie jej nie jest ani łatwe ani przyjemne. W końcu jednak Herkules znajduje jaskinię hydry.
Zasada walki z potworem nr 3: Uzbrajamy się w cierpliwość i akceptujemy „nieprzyjemność” – która jest tym większa, im bardziej się do potwora zbliżamy.
Nieprzyjemność to, oczywiście, zażenowanie faktem, że potwór w nas jest, czyli że mamy egoistyczne odruchy, że myślimy tylko o sobie, że nie lubimy innych. Mgła to zasłona dymna, wybielanie się, usprawiedliwianie „no w sumie, to wcale nie była moja wina. zasłużył sobie na to bałwan jeden!”
Jednak hydra nie ma najmniejszej ochoty wyjść. Herkules wyciąga więc łuk i strzela wgłąb jaskini ognistymi strzałami, żeby ją nieco podrażnić.
Zasada walki z potworem nr 4: Żeby znaleźć swoje najciemniejsze pragnienia, gdy jesteśmy spokojni i silni, trzeba ego trochę rozdrażnić prawdą (=światłem) na swój własny temat. Na bank wylezie, żeby się bronić!
Hydra faktycznie wyłazi! Herkules wali ją w głowę swoją maczugą! Nic to nie daje! Dobywa więc miecza i głowę ucina! Proszę państwa, kataaastroooooofa!!! Odrastają kolejne dwie!!!
To jest właśnie gwóźdź programu, na którym legnie większość samo-rozwijających się. Walka z ego tylko ego wzmacnia.
Pytanie, które warto sobie tutaj zadać brzmi bowiem tak: dlaczego w ogóle chcemy się potwora pozbyć? Dam moment, żebyś sprawdził to w sobie.
(…Moment tak długi, jak tego potrzebujesz…)
Jeśli należysz do gatunku szczerych ze sobą bezogonowych naczelnych odpowiedź brzmi: No po to, żeby inni pomyśleli, że jesteśmy piękni i szlachetni. Przecież od razu jak tylko tak pomyślą, na bank zaczną nas kochać nad życie i ROBIĆ TO, CO CHCEMY!
Innymi słowy, wcale nie próbujemy wyeliminować ego=potwora. Tylko uczymy go nowych sztuczek. Bo jak wiadomo – co dwie głowy to nie jedna ;) .
To właśnie dlatego wszelkie próby „ulepszenia się” spełzają na niczym. Im bardziej rozwinięci wydajemy się być, w tym większą arogancję popadamy i z tym większą złością reagujemy na maluczkich, którzy nie widzą naszej nad nimi świetlanej wyższości i nie chcą robić tego, czego chcemy!
Wtedy Herkules przypomniał sobie słowa swojego nauczyciela:
„Wzrastamy – klękając, zwyciężamy – poddając się.”
Odrzucił więc miecz, uklęknął, chwycił hydrę gołymi rękoma i podniósł ją. Ponad mgłę i fetor. Innymi słowy – wyjął rybę z wody. Hydra jest silna tylko w ciemności i fetorze. Świeże powietrze i światło zabiły ją w ułamku sekundy.
(I jest to najlepszy dowód na to, że Herkules był uczniem mistrza taoizmu ;) )
Element klęczenia jest tu ważny na tyle, aby konstelacja Herkulesa przedstawiała go w pozycji klęczącej właśnie:
Zasada walki z potworem nr 5: Jedyny sposób na zwycięstwo to… pokorne wyciągnięcie swoich chceń na światło dzienne i dobre im się przyjrzenie.
Brzmi to w pierwszej chwili przerażająco. Ujrzenie własnego skrajnego egoizmu to przecież dokładnie to, przed czym tak panicznie uciekamy całe życie. Utrata resztek samo-akceptacji i dobrego zdania na swój temat, a w konsekwencji depresja, wydaje się być jedyną realną konsekwencją takiego ruchu. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie.
W momencie odkrycia swoich prawdziwych motywacji następuje nie zgroza, tylko… chichot.
Starożytni nie doprecyzowali bowiem, że „śmierć” potwora polega na jego metamorfozie w:
Każdy z nas ma bowiem fundamentalną potrzebę bycia fair. I nikt nie domaga się od bliźnich niczego, na co – jego zdaniem – nie zasłużył. Potwór pojawia się jedynie wtedy, gdy nasze napompowane ego źle ocenia co się nam należy. I domaga się więcej, niż samo raczyło dać innym. Gdy tylko zobaczymy, że żądamy więcej niż sami dajemy, nasza wewnętrzna sprawiedliwość dokonuje interwencji i… potwór znika. Dlatego uciekanie od „siebie” jest tak złym pomysłem. Nie mamy wtedy szansy się przekonać, że potwór to nie my, tylko efekt błędnej oceny sytuacji!
Jak to wygląda w praktyce?
Spójrzmy na przykład z ostatniego tekstu.
Dla przypomnienia – natknęłam się na pachołek leżący na środku pasa głównej arterii miasta, który udało mi się bez kolizji ominąć, tylko dlatego, że pas obok był akurat wolny. I to drugi dzień z rzędu! W mojej głowie zaistniała pełna oburzenia myśl:
Ja pitolę! Przecież KTOŚ powinien się tym zająć!
Tego typu myśl to klasyczne nierealne oczekiwanie i znak, że za chwilę nastąpi atak potwora (dokładny opis w poprzednim tekście).
Co więc wydarzyło się w moim umyśle, że gdy dojechałam do fachowców, którzy mogli ów pachołek przestawić, nie wylazł ze mnie potwór, który ich konsekwentnie pożarł, tylko z pełnym spokojem zreferowałam problem i poprosiłam o interwencję?
Otóż nagle mój umysł zaboksował i ni stąd ni zowąd wypluł klasyczne oczekiwanie realne:
Skoro KTOŚ powinien, to dlaczego NIE JA?
Nagłe uświadomienie sobie skali własnej arogancji i roszczeń do ludzkości, których ja sama nie raczę spełnić spowodowała wewnętrzny chichot (rety! ale ze mnie VIP! normalnie do Davos trzeba mnie wysłać!) i natychmiastowe uspokojenie. No bo niby skąd pomysł, że ktoś ma się tym zająć, skoro sama poprzedniego dnia przejechałam obok pachołka nic z tym nie robiąc…? Niby dlaczego inni mają robić to, na co WIELKA JA „nie mam czasu”…? Jeśli zaś chodzi o fachowców, to pachołek leżał na lewym pasie trzypasmówki, a mam podejrzenia, że swoim wozem technicznym poruszają się jedynie po prawym i niby jak mieli go zobaczyć? Czy ja jadąc lewym, wiem co się dzieje na prawym…?
W terminologii mitu, zanim dojechałam do fachowców, mój wewnętrzny heros uklęknął, zabił hydrę i została… czysta niewinność:
* * *
Wbrew naszym obawom, ujrzenie własnej arogancji, egoizmu i wiary, że inni są po to, żeby sypać płatki róż na naszą drogę życia jest w rzeczywistości najfajniejszą rzeczą, która może się nam przytrafić.
Każdy z nas ma bowiem naturalną potrzebę bycia fair, która natychmiast wyrówna odkryty właśnie brak równowagi między tym, co dajemy, a tym, czego się domagamy. (Tak. Ty też ją masz.) Efektem jest spokój i przyjazne nastawienie do bliźnich.
Potwór pojawia się jedynie wtedy, gdy owego braku równowagi nie jesteśmy świadomi. Innymi słowy, potwór kryje się w mglistym poczuciu, że „NALEŻY MI SIĘ JAK PSU ZUPA!!!”. Jeśli jednak nasz wewnętrzny Herkules wyciągnie na światło dzienne powody, dla których tak uważamy, zobaczymy, że nie zrobiliśmy nic, żeby mieć prawo żądać czegokolwiek oburzonym rykiem.
Ciemne chcenia spadną jak zeschły liść.
Potwór zrobi „puuuf…!”
A my będziemy mogli w końcu być sobą…
Świętomir napisał
Nie, wiem, skąd Ty wzięłaś tę wersję mitu o hydrze. Zarówno Graves, jak i Parandowski podają, że Herakles przypalał odcięte łby pochdnią, żeby nie odrastały. Nie ma mowy o klękaniu. Ponadto „Herkules” to łacińska wersja imienia. Poprawniejszym wydaje mi się używanie formy orygnalnej: „Herakles”. ;)
Ale tak poza tym, to wszystko się zgadza. :)
miriam napisał
autorzy, których znam przytaczają tę, a na necie krążą obydwie. w pierwszej wersji tego tekstu opisałam też tą, o której piszesz, ale potem uznałam, że tekst i tak już ogromny, więc wycięłam.
signe napisał
na początku jest tu strasznie, bo przecież potwór to też część mnie, czy jak to nazwać, nie myśle, żeby potwór od zabijania się zmienił (o rany), w każdym razie łby odrastają, zwłaszcza, że krąży ta pierwsza wersja mitu,
ale potwór w ten sposób, jak piszesz, traktowany, zmienia się czy ulatnia, jeśli w ogóle coś za długo trwa, jest to podejrzane, bo jednak ciągle obserwuję wszędzie ruch i proponujesz ruch bardzo skuteczny, piękny i pełen taoizmu, przepraszam za dziwne sformułowania, ale to było emocjonujące, mam urazy blogowe do porad i bałam się czytać :) może nauczę się tu oddychać przy czytaniu porad duchowych, dzięki :)
miriam napisał
hahaha dziękuję signe za bardzo fajny, czysto-spontaniczny komentarz :) celem tego tekstu było właśnie zmniejszenie strachu przed naszym wewnętrznym potworem. i zarzucenie nawyku utożsamiania się z nim. więc bardzo mnie cieszy, że twój lęk się zmniejszył. bardzo proszę :)
remiss50 napisał
Swiętomir, spokojnie ;) Przecież dobrze wiesz, że nic nie wiesz – przeczytałem na Twoim blogu ;) , a ta oszałamiająca wiedza dot. mitologii pochodzi jedynie od jednej z głów Twojej Hydry, inaczej mówiąc – myślę, że EGO historyka dało o sobie znać. Nie jesteś sam! Moim pierwszym odruchem, gdy przeczytałem Twój wpis było święte oburzenie – „no jak to? Czy ten Swiętomir nie rozumie, że choćby najbardziej skrajna trawestacja mitu jest w tym przypadku całkowicie usprawiedliwona, bo nie o prawdę historyczną/literacką tu chodzi lecz o prawdę psychologiczną/duchową?”
Ale zamiast skupiać się dalej na Twoim ego (nauki Miriam nie idą w las!) przyjrzałem się swojemu. Ujrzałem smutny widok. Uśmiechnąłem się do tegoż łba we mnie, myólę, że to Łeb Istoty Uduchowionej ;) co chciał walki z Twoim Łbem Historyka. Patrzy na mnie nadal, ale złagodniał, chyba mu teraz trochę smutno, bo zająłem się innym łbem we mnie, ten to się teraz do mnie chichra. Na imię mu „poczucie wyższości” lepiej więc będzie jeśli pójdę zbierać cytowane przez Miriam pachołki, ale postaram się skorzystać z proponowanych przez Ciebie pochodni i będę starał się pamiętać, aby były stale zapalone. Pięknej niedzieli wszystkim życzę! :)
Świętomir napisał
Ech, wiesz, masz rację. Po prostu mam tę irytującą skłonność prostowania wszystkiego. Zwłaszcza, kiedy sam przerabiam lub wręcz stwarzam mity. Ale w tym wypadku napisałem to bardziej mimochodem i tytułem żartu, niż z chęci czepiania się kogokolwiek. ;) Zresztą napisałem potem, że poza tym wszystko się zgadza. :p
Czytałem kiedyś dawno temu Parandowskiego i właśnie coś mi się nie zgadzało. Poszukałem w internecie i okazało się, że Graves toż samo twierdził. A wersją Miriam nie spotkałem się nigdy, stąd zdziwiłem się nieco. ;)
remiss50 napisał
Ja z kolei mam nadzieję, że mojej wypowiedzi nie odebrałeś jako spersonalizowanego ataku. :) Nawet skorzystam z okazji i podziękuję Ci bardzo za Twój wpis, gdyż on pozwolił mi bardziej zrozumieć pewne mechanizmy, jakie kierują moim myśleniem. Gdy słyszę lub czytam teksty wobec których zdarza mi się mieć jakieś zastrzeżenia bardziej kieruję moją uwagę na własną reakcję niż na ów tekst, który tę reakcję wywołał. Doskonale także rozumiem, bo samemu często mi się to zdarza, że forma za pomocą której daję wyraz jakimś swoim emocjom może odstawać od moich pierwotnych intencji. W tym silva rerum, jakim są słowa człowiek ma prawo błądzić. A poza tym sama skłonność do prostowania nieścisłości jest zaletą przecie. Może warto czasami zastanowić się, czy zawsze jest po temu odpowiedni czas i miejsce, ale znając już na tyle dzieła naszej Gospodyni obaj wiemy, że trudno byłoby znaleźć także w tym celu lepsze miejsce. Zresztą poczekaj – niech no ja tylko wypatrzę u Miriam jakieś faux pas… ;)
PS. Uwielbiam także straszyć, choćby ta Hydra :P
anches napisał
już dość długo czytam tego bloga i staram się, wdrażać w życie płynące z niego nauki nadal jednak myślę, że wielkim sukcesem jest znaleźć odpowiedź na pytanie „kim jestem”, odróżnić co jest ego a co ja…
remiss50 napisał
Moim zdaniem ego jest tym czym myślę, że jestem, czyli jest czymś, co istnieje jedynie jako moje wyobrażenie na swój temat, a więc jest bytem nierzeczywistym, jest tylko tworem mojej wyobraźni. Ego nie istnieje, w przeciwieństwie do mojej Prawdziwej Istoty. Cokolwiek myślę o sobie nie jest mną, jest więc moim mniemaniem, moim ego, natomiast o mojej prawdziwej naturze pomyśleć nie mogę, mogę jedynie siebie doświadczyć. Anches, próbując więc pomóc Ci odpowiedzieć na Twoje pytanie „kim jestem”, proponowałbym Ci odrzucić tylko „kim”, a ujrzysz odpowiedź w pełnej krasie :)
Oczywiście wszystko, co tu napisałem jest moim zdaniem tylko wskazówką, przysłowiowym palcem wskazującym na księżyc. Patrz na księżyc, nie na palec. Po prostu – patrz, a zobaczysz. Tu i Teraz.
Słowa, słowa, słowa, uwielbiam się nimi bawić :D
Piotr Z. napisał
Zgadzam się!!! Boimy się swojego własnego wnętrza, ponieważ obawiamy się reakcji z zewnątrz. Jednak gdy zaakceptujemy takim siębie jakim jesteśmy, stanie się to, co powiedział Jezus Chrystus „Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli”