Jest na tyle niebezpieczne, że nie musisz go nawet powiedzieć na głos.
Wystarczy, że je… pomyślisz.
I już zaczniesz dźgać swój związek.
Na śmierć.
Ponieważ jednak jest tak małe i rzucane tak bardzo od niechcenia, że łatwo je zlekceważyć, zacznijmy od historyjki, która dobrze ilustruje jego morderczą moc.
Wiele lat temu, gdy miałam jeszcze psa, chodziłam z nim, a raczej nią (bo był to pies płci pięknej) na długie spacery na Pola Mokotowskie. Któregoś dnia zauważyłam chłopaka bawiącego się z wilczurem na brzegu wielkiej fontanny.
Choć bardziej odpowiednim określeniem byłoby: „zdeterminowanego się bawić”. Bo wyglądało to tak:
Chłopak rzucał do wody piłkę, a potem zniecierpliwionym pokrzykiwaniem i gestykulacją próbował przekonać psa, żeby ten radośnie plusnął do wody i przyniósł ją z powrotem. Niestety, psu do wody się nie spieszyło i ewidentnie wolał pobrykać z właścicielem po trawie.
Frustracja chłopaka rosła powoli, ale skutecznie i w końcu zaczął wilczura do fontanny wpychać, wylewając z siebie inwektywy na głupiego ssaka, który nie wiadomo czemu zupełnie nie klei, że dobra zabawa jest w wodzie, a nie na trawie.
W efekcie, choć pies był w wyraźnym nastroju do zabawy, jego właściciel zabawy nie doświadczył. Ale za to doświadczył złości, rozczarowania i frustracji.
Gdy obserwuje się taką sytuację z psem, dla (chyba?) każdego oczywiste jest, że problemem nie jest nikła inteligencja zwierzaka. Tylko to, że właściciel najpierw stworzył sobie wizję, jak powinna wyglądać zabawa z psem. A potem zaczął psa do tej wizji wpychać. I to dosłownie!
Jednak, gdy naszej wizji związku nie spełnia partner / partnerka – nasza wnikliwość nagle nas opuszcza. I wobec nich zachowujemy się dokładnie tak samo, jak ten chłopak do swojego wilczura.
A pytanie, czy akurat ten człowiek do naszej wizji związku pasuje, czy nie, nawet się nie pojawia w naszych głowach.
Bo nasz umysł został sparaliżowany jednym słówkiem.
Pewnie już wiesz którym.
Ale dla pewności oto mały morderczy ninja:
MÓJ / MOJA
Jak wszyscy wiemy, MÓJ samochód robi to, co JA chcę. Rusza wtedy, kiedy chcę. Skręca wtedy, kiedy chcę. I staje, kiedy chcę. Nie ma absolutnie nic do gadania. Samochód, który ma swoje zdanie na to, co i kiedy robi, jest natychmiast uznawany za popsuty i ląduje w bezwzględnej naprawie.
Z partnerem jest podobnie.
Niech tylko zrobi coś innego, niż chcemy – i już zachodzimy w głowę co z nim do diabła nie tak? Dlaczego się nas nie słucha? Ba! Nie tylko nie słucha, ale jeszcze bezczelnie się nie zgadza, jak mu po raz setny wyjaśniamy, czego się od niego oczekuje.
Jak go do cholery naprawić?!?
I to jak najszybciej, bo życie nam ucieka, a my tu z wadliwym partnerem utknęliśmy!!!
Partner jednak różni się od samochodu tym, że do serwisu nie daje się tak łatwo odesłać. A jeśli mamy pecha, to wręcz nie przyjmuje do wiadomości, że jest popsuty. I dalej robi to, co chce on, a nie my!
No skandal w biały dzień! Dlaczego nas tak bardzo nie szanuje?!?!?
Buuuuu…!
W rzeczywistości, to my nie szanujemy partnera.
Gdy tylko pojawia się w nas słówko „mój”, natychmiast odpala się nam poczucie własności. Przestajemy widzieć drugą osobę taką, jaką jest rzeczywiście (czyli jako człowieka z własnym życiem wewnętrznym), a zaczynamy jak przedmiot, który z okazji bycia naszą osobistą własnością, ma robić to, co chcemy.
I to bez zbędnego gadania!
W efekcie wyparowuje z nas cała nasza zwyczajowa otwartość na cudzą odmienność i szarżujemy:
Jakie twoje potrzeby?!?!? Oszalałeś?!!? To nie są żadne potrzeby!!! To jakieś fanaberie, a nie potrzeby!!! Już ci się w dupie zupełnie poprzewracało!!! Masz zrobić X albo koniec między nami!
Więc pomyśl teraz, ile awarii wasz związek już przeżył z tego powodu? A ile – na twoje oko – może jeszcze przeżyć?
Warto tu pamiętać, że:
Związek, który trwa, niekoniecznie żyje
Związek żyje tylko tak długo, jak osoby go tworzące są otwarte na siebie nawzajem, pozwalają sobie na spontaniczne zachowania i auto-ekspresję. I czują autentyczną przyjemność z przebywania razem.
Ale są też związki zombie, w których partnerzy powycinali sobie nawzajem wszelkie zachowania, które nie pasują do ich wizji związku. I zostały jedynie automatyczne, wyćwiczone ruchy wykonywane „dla świętego spokoju”. A jedyna przyjemność jaką czują, to zimna satysfakcja, że udało im się wygrać bitwę o to, kto ma wyrzucić dziś śmieci. Ewentualnie czyja to wina, że coś tam.
Związki zombie to związki zamordowane słówkiem „mój”.
Rzecz jasna, nie ma prawa zabraniającego zabijania związków. Więc, jeśli masz na to ochotę – śmiało!
Jeśli jednak nie, proces uzdrawiania związku warto zacząć od zrozumienia:
Dlaczego w ogóle tego słówka używamy?
Spójrz na swojego partnera. Albo o nim pomyśl. I teraz wyobraź sobie, że nie jest „twój”.
Co czujesz?
Jeśli naprawdę patrzysz na niego / nią bez tego słówka, pojawiło się Poczucie Nieznanego. Nagle zdajesz sobie sprawę, że do tej pory widziałaś tylko fasadę. Za nią jest Ocean Nieznanego, z którego nie wiadomo, co się zaraz wynurzy. Może coś, co pasuje do roli, którą dla niego napisałaś. A może nie…
Zaczynasz czuć dyskomfort i lęk…?
Czy… ciekawość?
I… radość?
Ciekawość i radość to wynik pełnej akceptacji Nieznanego. Gdy się pogodzisz z tym, że nigdy nie poznasz swojego partnera na wskroś (bo bądźmy szczerzy – jak bardzo na wskroś znasz siebie?) i przestaniesz się bać Nieznanego, „mój” spadnie z ciebie samo jak suchy liść.
Bo „mój” użyte do żywej istoty ma właśnie ten jeden jedyny cel: poskromić Nieznane. Dopóki nie jest mój, cholera wie, co zrobi. Jesteśmy otwarci na to, że nie mój pies nie będzie się ze mną bawił. A może nawet ugryzie. Ale mój? MUSI się ze mną bawić. I to tak, jak JA chcę.
„Mój” daje nam poczucie kontroli. Gwarantuje bezpieczeństwo i stałe dostawy zachowań, których sobie życzymy.
Mała poprawka:
„Mój” daje iluzję kontroli i gwarantuje, że będziemy żyli w iluzji bezpieczeństwa.
Bez względu bowiem na to, jak bardzo wierzysz, że twój partner jest twój, w rzeczywistości wcale twój nie jest. I może odejść wtedy, kiedy zechce tego on, a nie ty. A im bardziej wierzysz, że jest „twój”, tym bardziej będzie bolało.
Co gorsza, ta iluzja bezpieczeństwa nie tylko naraża cię potencjalnie na ogromny ból, ale jeszcze nie jest gratis. Ceną jest nuda, rutyna i powolna śmierć związku.
Jak więc się z tego słówka uwolnić?
Jedyną drogą jest uważność
Czyli powolne i konsekwentne demontowanie fasady, którą sam zbudowałeś, żeby przykryć Nieznane i Nieprzewidywalne w twoim partnerze. Otworzenie się i zaciekawienie tym, kim rzeczywiście jest Tu i Teraz. Co czuje. Co myśli. I reagowanie na to, kim faktycznie jest, a nie na twoją myśl, że przecież powinien być inny!
Więc zrób sobie teraz rachunek sumienia i pomyśl, jak często odbierasz swojemu partnerowi prawo do własnego życia wewnętrznego, do wyrażania uczuć w zgodzie z nim, a nie twoimi wyobrażeniami idealnego związku?
Jak często jesteś ciekawa tego, co się w nim dzieje? A jak często pilnujesz, żeby był taki, jaki uważasz, że powinien być, a jak tylko śmie zrobić krok w kierunku innym niż chcesz, przypuszczasz bezwzględny atak?
Pamiętasz chłopaka z psem? Ile radości i zabawy go ominęło, tylko dlatego, że się zafiksował na to, jak powinna wyglądać zabawa z psem?
Ile radości i bliskości omija ciebie, tylko dlatego, że się zafiksowałeś na to, jak powinien wyglądać twój związek? I nie widzisz, ile dobrego twój partner rzeczywiście ci daje. Tyle, że inaczej niż powinien?
Niestety, słówko „mój” przykleja się nie tylko do partnera. Ale też do dzieci, przyjaciół, rodziców, znajomych, szefów, podwładnych, klientów.
Ile dajesz im wszystkim miejsca na bycie sobą? Ile Nieznanego jest w tych relacjach? Ile ciekawości i radości? A ile wymuszonych, automatycznych zachowań „dla świętego spokoju”?
NB: Rzecz jasna, nie chodzi o to, żeby przestać tego słowa używać zupełnie. Dopóki używamy go do opisywania kto jest z kim w jakiej relacji, nie ma z tym problemu. Wszyscy potrzebujemy przecież wiedzieć, której matce trzeba wyjaśnić, że jej dziecko zachowuje się skandalicznie ;) Sztuką jest używać tego słowa jedynie powierzchownie, nie pozwalając sobie poczuć się właścicielem drugiej osoby.
Jeśli masz ochotę zgłębić temat, więcej o oswajaniu Nieznanego przeczytasz w:
O problemach wynikających z prób kontroli innych w:
- Gdzie jest twoja wolność?
- Sztuka akceptacji innych: jak ją rozwijać, żeby bliźni nie weszli nam na głowę?
- Dlaczego dobre związki nie trwają wiecznie?
A jeśli chcesz się nauczyć odnajdywać w sobie nierealne oczekiwania wobec swoich bliskich i się z nich uwalniać, będzie mi bardzo miło obserwować jak rozwijasz skrzydła :) Zapraszam do zakładki „sesje w warszawie” na górnym pasku po więcej informacji.
* * *
Związki umierają, gdy odcina się je od Wielkiego Nieznanego.
A odcina się je od Niego jednym małym słówkiem „mój”.
Więc to jest moment twojej decyzji.
Możesz wczepić się w słówko „mój” i żądać dzień w dzień, żeby twój partner był taki, jak ty chcesz. I to 24/7. Robić awantury, gdy nie jest. Używać manipulacji, inwektyw i straszenia. I zamieniać swój związek w „bezpieczny” związek-zombie.
Ale nie musisz :)
Możesz się z tego słówka uwolnić. Zburzyć fasadę partnera, którą sobie sam stworzyłeś (rety, jaki on jest głupi! nic nie robi tak, jak ja chcę!) i poczuć ciekawość, kim naprawdę jest. Dlaczego nie robi tego, co ty chcesz? Czego on/ona chce, potrzebuje? Czego się boi? O co się martwi? Co ją boli? O czym marzy?
Możesz otworzyć się na stan ciekawości, który jest naturalną konsekwencją obcowania z Nieprzewidywalnym Życiem.
I radość, która jest efektem pełnej akceptacji Nieznanego w twoim partnerze.
Jestem bardzo ciekawa, co wybierasz? :)
Grzegorz Rychlik napisał
super
Piotr napisał
Raczej nie jestem osobą która czyta blogi i pisze komentarze ale chyba 1 raz w zyciu poczułem ze musze to zrobic ;)
Świetne teksty, przeczytałem jeden wpis i tak siedze od 3 godzin i czytam kolejny i kolejny az nie mogę przestać!
Dziekuje bardzo za dzielenie się wiedzą i podejściem do życia! Bardzo mi to pomogło i czuję że wprowadzisz do mojego życia wiele dobrego.
Mam nadzieje że znajdę w życiu to czego na prawdę chcę TU I TERAZ!
Dziekuje jeszcze raz! Pisz dużo i nigdy nie przestawaj, bo robisz to na prawdę dobrze!
Wiem na pewno, że będę stałym bywalcem na tym blogu ;)
Pozdrawiam!
Miriam Babula napisał
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa <3 Cieszę się, że dobrze się tu czujesz. Co prawda, blog ma obecnie (bardzo) dłuższy przestój, ale mam nadzieję, że już niedługo do niego wrócę i zaczną się pojawiać nowe teksty :) Pozdrawiam również!
Ina napisał
Czekam na Pani książkę!
Miriam Babula napisał
Bardzo dziękuję! <3
Olif napisał
Książka? Będzie książka? :D
Miriam Babula napisał
na razie są plany ;) ale istnieje możliwość, że się w końcu zrealizują :D
Paweł napisał
O rany! Ale mam klapki na oczach. Dziękuję i czekam na książkę.
Miriam Babula napisał
:D na zdrowie! i dziękuję!
Rafał Borowski napisał
Miriam Piękna kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że jesteś Aniołem:) Cudownie, że Jesteś:) Dziękuję<3
Miriam Babula napisał
hahaha :) baaaardzo dziękuję i pozdrawiam!
Tomek:) napisał
Jesteś dla nas niezwykle naturalnym i ponadnaturalnym zarazem Darem:) Cudownie się dzielisz, zatem pomnażaj dalej! Oddajemy Ci najlepsze energie tak, jak potrafimy, oby z nawiązką do dalszych inspiracji:) Kochamy Cię!
Miriam Babula napisał
Dziękuję Tomek za tak szalenie miłe słowa. Cieszę się, że to, co robię, pomaga innym. I też was wszystkich kocham :) Bez was nie byłoby tego bloga :)
TissaiaDeVries napisał
Od jakiegoś czasu wchodzę na Twojego bloga,bo bardzo interesuje mnie życie zgodnie z Tao:) Dzięki za Twoje słowa,są zawsze bardzo trafne,konkretne i nutką humoru jaki do mnie przemawia:) Kiedy trzymam się mocno pazurami swojego ego i trudno mi odpuścić wpadam tutaj i dzieje się tak,że odpuszczam.Moim marzeniem jest by nie mieć czego odpuszczać i po postu luzacko i normalnie sobie żyć tworząc harmonijne związki z innymi,Ty bardzo mi w tym pomagasz.Dzięki,że dzielisz się swoimi spostrzeżeniami.Pozdrawiam Cię ciepło i niech Moc będzie z Tobą :)
Miriam Babula napisał
O jak fajnie. Choć o tym na razie nie piszę, to mi też taoizm jest najbliższy. Może to gdzieś przecieka miedzy słowami…? I dziękuję za to, co napisałaś. Świadomość, że teksty są pomocne, jest świetną inspiracją do dalszego pisania. Pozdrawiam serdecznie <3
ellie napisał
Prawda? To takie proste! Piekniej bym tego nie opisala, zaraz udostepniam znajomym, sciskam Cie mocno Miriam :)
Miriam Babula napisał
dziękuję i też ściskam :-*
Maciek napisał
Odwalacie Babula kawał dobrej roboty, twoje wypowiedzi drążą skałę ignorancji i może jeszcze za naszego życia doczekamy lepszego świata, czego nam wszystkim życzę
Miriam Babula napisał
hahahaha dziękuję :) i pozdrawiam!
ben napisał
Dziękuję za kolejną dawkę odtrutki
P.S Skoro są plany to tylko kwestia czasu kiedy pojawi się książka?
Miriam Babula napisał
na zdrowie!
tak :) lubię myśleć, że wcześniej albo później, ale będzie :)
sushi271 napisał
Bardzo dobry tekst :) Przez cały czas czytania jednak miałem chęć zaznaczyć potem w komentarzu, że „mój” ma znaczenie nie tylko w kontekście posiadania, ale i powiązania (moja mama, a nie jego mama), a tu nagle na końcu „NB” :D
Tak czy siak: chciałbym jeszcze rzucić spojrzenie na to wszystko z drugiej strony. Bo wydaje mi się, że równie zniewalające jest myślenie że to „ja jestem JEGO/JEJ”, i ono stawia NAS w tej sytuacji w której MY próbujemy zgadnąć cudzą wizję związku i wpasować się w nią, żeby ta druga osoba nie pomyślała o nas czegoś złego albo nie straciła zainteresowania nami. A to zniewala i na dłuższą metę okropnie męczy, bo nie pozwala nam wyrażać samych siebie… Jesteś w stanie napisać coś więcej na ten temat? Chyba że już napisałaś w którymś z poprzednich tekstów i nie pamiętam :D
Miriam Babula napisał
hahaha :D
Pisałam. Choć pewnie nie wprost :) Ale podobny przekaz jest w tym tekście:
http://bezego.com/2016/07/17/jedna-mysl-ktora-gwarantuje-ze-bedziesz-porzuconaporzucony/
pozdrawiam!
komasadorota napisał
Świetny tekst. O tym co ważne z dystansem i lekkością. Dziękuję. Hej Życie, wyruszam w Nieznane ;-) Mamy wybór i to jest piękne. Czasami jednak nie wiemy jak coś zmienić, co możemy zrobić w zamian i takie teksty, ludzie tak pracujący z innymi, są pomocni, w znajdowaniu alternatyw, nowych dróg, rozwiązań. Warto!
Miriam Babula napisał
bardzo dziękuję i ja :) trzymam kciuki za podróż w Nieznane ;)
Grażynka napisał
Słyszałam już kilkukrotnie ( z przeróżnych źródeł) że nie powinno się w ten sposób mówić o partnerze, uprzedmiotawiać go. Nawet MÓJ chłopak mi tak mówił =D Jakoś nigdy się tym specjalnie nie przejmowałam ale po lekturze Twojego wpisu myślę, że może warto.
Idę pozmywać naczynia których on jeszcze nie pozmywał chociaż dopiero co tłumaczyłam mu że mój chłopak powinien takie rzeczy robić, i to na bieżąco, kiedy tylko poproszę.
Miriam Babula napisał
:-)))))
mirame13veces napisał
Miriam, dziękuję. Wyjaśniłaś to, co zaproponowałam Mężczyźnie, Którego Kocham na samym początku naszego związku. Trzymamy się tego sposobu i na pewno nie pogorszyło to naszych relacji.
W codziennym pędzie i pomieszaniu nietrudno zacząć traktować najbliższą osobę jak fotel w pokoju, którego się nie zauważa i który stoi w stałym miejscu. Jak nagle znajdzie się gdzieś indziej, budzi to dyskomfort, trzeba zmienić stałe trasy chodzenia i można się o niego przez zapomnienie uderzyć. Codziennie patrzę na Mężczyznę, Którego Kocham z dystansu, choćby przez kilka sekund. Żeby uniknąć zrobienia z niego fotela, który zauważyłabym dopiero gdyby zmienił swoje położenie bez mojej wiedzy.
Hasło MKK powstało w zastępstwie „mój facet” właśnie. Wolę unikać tego słówka, bo uważam, że każde słowo ma moc i nie da się odróżnić jego głębokiego znaczenia od powierzchownego.
Miriam, jak wydasz książkę, dołączy do mojej biblioteczki ratunkowej na złe chwile z samą sobą. Twoje teksty na blogu zresztą już w niej są. :)
Pozdrawiam cieplutko.
Miriam Babula napisał
Jak miło cię tu zobaczyć, mirame13veces. Pięknie to opisałaś. Dziękuję za podzielenie się. I też pozdrawiam mocno!
Ania napisał
Przeczytałam już kilka artykułów, duzo jeszcze przede mna, bo bardzo we mnie „grzebią” i muszę je dawkować powoli. Ten tekst mnie poraził. Zrobiłam to Jemu. I Sobie. I Nam. Na tyle lat. 15 już. Mam poczucie, że nie da się tego naprawić . Choć On nigdy się nie skarżył .On jest mądry .ja slaba . Jestem zdruzgotana. A On jaki jest? Nie wiem, nie pamiętam.
Miriam Babula napisał
spokojnie. jeśli obydwie strony chcą, to wszystko się da naprawić. samo to, że „nie pamiętasz” jaki jest, już jest sygnałem, że jesteś otwarta na zobaczenie go takim, jakim jest. to dobry znak. trzymam kciuki!
Ania napisał
Dzięki za odpowiedź. Cały dzień kołacze mi się ona po głowie. Jestem dziś dzięki niej znacznie spokojniejsza. Dziś dominuje zdziwienie: jak mogłam przez tyle lat nie rozumieć, nie widzieć nawet, co robię – nie jestem głupia. Zakasam rękawy i biorę się do roboty. Dziś już patrzyłam na niego świadomie. Widziałam człowieka. Nie mojego. To było bardzo przyjemne. Dziękuję za Twoją uwagę :)
Miriam Babula napisał
Super Ania. Bardzo się cieszę. Jestem dobrej myśli :)
Mordula napisał
A co zrobić jeżeli partner ma nałogi? GrA na komputerze 6 godzin po pracy każdego dnia. Wszystko za niego robić, bo on ma hobby i nie będzie tego ograniczał bo ja tego chce? Nie będzie próbował się leczyć bo to ja mam problem z jego nałogiem nie on.