Zdrowego związku nie da się stworzyć z kimkolwiek.
To pewnie wiemy wszyscy.
Ale po czym poznać z kim możemy go stworzyć? A z kim tylko tracimy czas?
Ten tekst właśnie w tym ci pomoże.
Bo kłopot polega na tym, że na pierwszy rzut oka, zachowania zdrowego partnera niczym nie różnią się od zachowań toksycznego egoisty.
I możesz brnąć w relację z toksycznym partnerem, myśląc, że on jest zdrowy, tylko ty za dużo wymagasz. Albo wycofać się z relacji ze zdrowym, przekonana, że jest paskudnym egoistą, bo nic nie daje z siebie.
Poniżej więc znajdziesz opis 3 cech zdrowego partnera, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak zachowania toksycznego egoisty. Wraz z wyjaśnieniem, gdzie dokładnie tkwi różnica, gdy się im przyjrzysz bliżej. A na deser pojawi się też cecha nr 4, która zdrowego partnera natychmiast od egoisty odróżnia.
(NB: to rzecz jasna tekst też o partnerkach :))
Zacznijmy od definicji „zdrowego związku”, żeby upewnić się, że rozumiemy go tak samo. Bo to w tej definicji leży pies pogrzebany.
Na tym blogu, więc,
Zdrowy związek to związek, w którym:
obydwie osoby są, bo chcą w nim być z własnej niezmanipulowanej woli, szanują swoje wzajemne potrzeby, oraz darzą się autentycznym uczuciem.
Tak się jednak składa, że uszanować cudze potrzeby potrafimy jedynie wtedy, gdy mocno stoimy na własnych nogach i nie potrzebujemy cudzej opieki.
A związek, w którym partnerzy nie potrzebują swojej wzajemnej opieki jest zazwyczaj zrównywany ze związkiem, w którym mają się nawzajem gdzieś.
Czyli ze związkiem, któremu do zdrowia daleko.
Spójrzmy więc na pierwszą cechę zdrowego partnera, którą wiele osób odbiera jako dowód na to, że ma w nosie zarówno ich, jak i ich emocje, choć w rzeczywistości jest dowodem na to, że ich szanuje:
Cecha nr 1: Zdrowy Partner nie zmieni się dla ciebie
Bo cechą definiującą zdrowego człowieka jest to, że doskonale wie, kim jest, dobrze się czuje z tym, kim jest i nie widzi powodu, żeby udawać kogoś, kim ty chcesz, żeby był.
Innymi słowy, nie potrzebuje cię do definiowania siebie. Nie potrzebuje ciągłych zapewnień, że jest cudowny. Nie ogląda się ciągle na ciebie, czy ma twoją aprobatę, albo wręcz zachwyt. Nie staje na rzęsach, aby tą aprobatę, czy zachwyt zdobyć. Bo jest wypełniony samo-akceptacją po uszy i nie potrzebuje twojej, żeby się czuć świetnie.
I brzmi to lodowato, czyż nie?
Bo tak coś zalatuje poczuciem, że Zdrowego Partnera poznasz po tym, że ma cię gdzieś.
Na szczęście to poczucie bierze się jedynie stąd, że żyjemy w bardzo specyficznej kulturze.
W kulturze, która wierzy, że jeśli ktoś cię kocha, to zrobi wszystko, żeby cię uszczęśliwić. A skoro tak, to to, jak się czujesz, jest jego jedynym drogowskazem! (Dlaczego takie myślenie w rzeczywistości niszczy i ciebie i twojego partnera przeczytasz w Po czym poznać, że jesteś (lub za chwilę będziesz) w toksycznym związku?)
I jeśli się czujesz źle, to ma stanąć na uszach i to zmienić. Jeśli wymaga to przeflancowania się w kogoś zupełnie innego niż rzeczywiście jest, to ma się przeflancować i już.
Pal licho, jak on się z tym czuje…! A nawet im bardziej cierpi, tym lepiej, bo to najlepszy dowód, że kocha.
A w skrócie: nasza kultura uczy nas, że tego, kto nas kocha, poznamy po tym, że nie tylko nie szanuje swoich potrzeb, ale wręcz je wypiera. I oddaje się w totalne zniewolenie psychiczne.
Jeśli taka idea związku nie zsyła po twoim kręgosłupie lodowatych dreszczy i nadal wierzysz, że miłość to totalne zanegowanie siebie i swoich potrzeb, spójrzmy na to z drugiej strony:
Czyli jeśli rzeczywiście kochasz, to… nie chcesz go zmieniać.
I odwrotnie!
Jeśli chcesz zmienić, to znaczy, że… nie kochasz.
I każdy zdrowy człowiek bardzo dobrze to wie. Nie zagrzeje więc długo miejsca z osobą, która twierdzi, że kocha, a jednocześnie chce go przerobić na kogoś innego.
Co więcej, nie zmieniając się dla ciebie, zdrowy człowiek nie tylko cię nie lekceważy, ale wręcz wyraża głęboki szacunek.
Bo jest świadomy tego, że nie może się zmienić na takiego, jakiego chcesz. Że mógłby jedynie udawać.
A życia w fałszu nie chce. Ani dla siebie. Ani dla ciebie.
I daje ci – z pełnym szacunkiem i życzeniem ci szczęścia – szansę na znalezienie kogoś, kogo będziesz mogła pokochać takiego, jakim jest.
Dlatego nie można być w zdrowym związku z kimkolwiek. Musi być to osoba, która ma potrzeby zbliżone do twoich, albo przynajmniej takie, które jesteś w stanie (szczerze!) uszanować.
W zamian, masz jak w banku, że Zdrowy Partner nigdy ci nie powie, co masz robić ze swoim życiem, czy nawet weekendem, albo wieczorem. Będzie cię po prostu wspierał w twoich planach, jakiekolwiek by nie były.
Bo Zdrowy Partner szanuje nie tylko swoje, ale również twoje potrzeby. Chce, żebyś je znała i spełniała. Nawet jeśli to oznacza, że część czasu będziesz spędzać bez niego.
Toksyczny egoista też nie zmieni się dla ciebie
Ale nie dlatego, że jest mu dobrze we własnej skórze i nie chce żyć w fałszu.
Tylko dlatego, że jedynym powodem, że jest mu źle…
Bo gdyby nie to, że jesteś beznadziejna, brzydka, głupia, egoistyczna i co tam jeszcze wyjdzie z jego ust, on byłby szczęśliwy.
Oczywiste jest więc, że to nie on musi się zmieniać.
A kto?
Co za głupie pytanie! No wiadomo, że ty!
Oczywiste jest też to, że toksyczny egoista nie będzie cię w niczym wspierał. Twoje plany i potrzeby nie tylko go nie interesują, ale są wręcz zagrożeniem dla niego.
Bo w jego oczach jesteś jego własnością i masz pracować na to, żeby on czuł się dobrze. A jak masz jakieś swoje podejrzane plany, które kolidują z jego (a zawsze kolidują), natychmiast nastąpi atak i próba podporządkowania cię.
NB: Granie ofiary i branie na litość to forma ataku.
Ale jak to?
To Zdrowy Partner wspiera?
To w końcu w zdrowym związku możesz oczekiwać wsparcia, czy nie? Bo przecież sama napisałam powyżej, że zdrowe związki są możliwe tylko między osobami, które mocno stoją na własnych nogach.
No to tu chyba nie ma miejsca na wsparcie…
Przyjrzyjmy się więc:
Cecha nr 2: Zdrowy Partner nie będzie się tobą opiekował
Tak, jak napisałam na wstępie: zdrowe związki są możliwe tylko między osobami, które nie wymagają opieki.
Jednak wsparcie i opieka to 2 zupełnie inne rzeczy.
Bo opieka to dbanie i chuchanie na drugą osobę 24/7.
I jeśli jest to osoba dorosła to jest to forma przemocy.
W ten sposób komunikujemy przecież drugiej osobie, że jest taka głupiutka i bezradna, że bez nas to na bank sobie nie poradzi.
Innymi słowy – robimy, co możemy, żeby drugą osobę osłabić na tyle, żeby na własnych nogach nigdy nie stanęła. Bo przecież jak tylko to zrobi, natychmiast sobie pójdzie w siną dal.
Lepiej już niech leży.
Byleby koło mnie.
I zarówno osoby, które takiej opieki udzielają, jak i przyjmują, brną w toksyczny związek. (O tym więcej przeczytasz w 3 przewrotne iluzje, które wrobią cię w toksyczny związek)
Bo w zdrowym związku partnerzy nie osłabiają się nawzajem, tylko wzmacniają.
Prawda jest taka, że nawet ludzie, którzy mocno stoją na własnych nogach, czasem się potykają i padają.
I jeśli to ci się właśnie przytrafi, coś naderwie twoją wiarę w siebie i chwilowo się poddasz, to Zdrowy Partner nie wykorzysta tego, żeby zademonstrować swoją Boską Wszechmoc i wpoić ci poczucie, że nie poradzisz sobie bez niego i lepiej, żebyś się go trzymała już do końca życia, maleńka bezradna kaczuszko.
Tylko zrobi wszystko, co w jego mocy, żebyś tą wiarę w siebie odzyskała.
I stanęła na własne nogi.
Czyli udzieli wsparcia.
NB: to nie jest tekst o sytuacjach awaryjno-kryzysowych, w której np. jednego z partnerów powala choroba i nie jest w stanie sobie kanapki zrobić. Albo traci pracę i nie ma z czego żyć. To jest tekst o zwykłych codziennych zmaganiach ze sobą i życiem. Zdrowy Partner nie zawaha się nawet chwili, żeby rzucić ci się na ratunek w sytuacjach awaryjnych. Ale nie będzie cię osłaniał przed codziennymi sytuacjami.
Bo Zdrowy Partner chce, żebyś była silna i stała na własnych nogach.
Bo wie, że dopiero wtedy poczujesz życiowe spełnienie i szczęście.
Toksyczny egoista też nie będzie się tobą opiekował
Ale nie dlatego, że wie, że opieka cię osłabia.
Tylko dlatego, że chce cię kontrolować.
Bo wie, że dla wielu osób „opieka” to nagroda, o którą zabiegają. I nie daje ci jej, żeby trzymać cię w przekonaniu, że taka, jaka jesteś teraz, zupełnie na nią nie zasługujesz.
I musisz postarać się bardziej.
Czytaj: musisz przestać być wstrętną egoistką i w końcu zacząć dbać o to, żeby to jemu było dobrze!
A w skrócie: Zdrowy Partner chce, żebyś się czuła dobrze we własnej skórze 24/7, a toksyczny egoista robi, co może, żebyś się tak nie poczuła nawet przez sekundę.
Tylko jak to do licha pogodzić z:
Cecha nr 3: Zdrowy Partner nie czuje się odpowiedzialny za to, jak się czujesz
Wyjaśnienie jest jak zwykle w niuansach znaczeń niektórych słów.
Bo to, że ktoś nie czuje się odpowiedzialny za to, jak się czujesz, nie oznacza, że ma to, jak się czujesz, gdzieś.
Oznacza to jedynie tyle, że Zdrowy Partner nie da się wmanewrować w poczucie winy, że to przez niego źle się czujesz! Ba! Nie tylko nie da się wmanewrować w poczucie winy, ale wręcz będzie unikał osób, które takimi manipulacjami się posługują. Bo dobrze wie, że za to, jak się czujesz, odpowiadasz tylko ty.
I znów może zabrzmieć to lodowato.
Ale tylko dla osób, które do tej pory były w związkach, w których strach i poczucie winy były jedynymi motywacjami do wykonania jakiegokolwiek życzliwego ruchu w stronę drugiej osoby.
Jeśli ktoś był tylko w takich związkach, to rzeczywiście trudno sobie wyobrazić, że można wykonać gest w stronę najbliższej osoby, tylko i wyłącznie dlatego, że SIĘ MA NA TO OCHOTĘ .
Jednak Zdrowy Partner właśnie to robi. Będzie próbował pomóc ci poczuć się dobrze, bo CHCE, żebyś się czuła dobrze. A nie dlatego, że czuje się winny i chce uniknąć twojej kary czy akcji odwetowej.
I jeśli powiesz, że jakieś jego zachowanie cię zraniło, będzie z tobą o tym rozmawiać. Przedstawi swoją perspektywę, swoje motywacje, które zazwyczaj są zupełnie inne niż ci się wydawało i poczucie zranienia zniknie.
Czy muszę dodawać, że Zdrowy Partner nigdy też nie obwini ciebie za to, jak się czuje? Poprosi jedynie o wyjaśnienie, które mogłoby mu pomóc się uwolnić z jego poczucia zranienia.
W życiu Zdrowego Partnera nie ma miejsca na poczucie winy.
Bo Zdrowy Partner wie, że jest to emocja toksyczna – będąca jedynie narzędziem do manipulacji drugą osobą. I ani sam tego narzędzia nie używa, ani nie pozwoli na to tobie.
Toksyczny egoista też nigdy nie czuje się winny
Jednak nie dlatego, że w jego życiu nie ma miejsca na to poczucie, tylko dlatego, że dla niego poczucie winy to oręż, który służy do siepania ciebie.
Bo to TY jesteś winna! To przez ciebie on/ona się źle czuje!
A jeśli się zająkniesz, że coś cię zraniło, to nie będzie z tobą o tym rozmawiać, tylko zaatakuje cię wprost, że to twoje emocje i możesz sobie z nimi zrobić, co chcesz. To nie jego sprawa. A jak ci się nie podoba, to fora ze dwora!
A ponieważ ten tekst zaczął się rozrastać do rozmiarów mamuta, krótkie (choć równie ważne) uzupełnienie cechy, którą ma Zdrowy Partner, a toksyczny – no cóż… nie…
Cecha nr 4: Zdrowy Partner wie (i akceptuje to), że każdy z nas jest przynajmniej odrobinę toksyczny
Zdrowy Partner wie, że nie ma ludzi idealnych, każdy z nas wstaje czasem lewą nogą z łóżka i miewa muchy w nosie. I nie oczekuje ani od siebie ani od ciebie idealnej uważności, siły i mądrości.
Jednak Zdrowy Partner bierze pełną odpowiedzialność za toksyczność własną i gdy straci panowanie nad sobą, to po prostu przeprasza. I już.
A jeśli tobie przytrafi się zong, za który przepraszasz, to po prostu doceni przeprosiny (bo wie, że przepraszanie jest trudne) i po chwili zapomni o sprawie.
Toksyczny egoista zaś wymaga od ciebie perfekcji
I to 24/7.
A jeśli przyjdzie ci do głowy, żeby go za coś przeprosić, to wykorzysta okazję, żeby cię poniżyć, ukarać i bóg wie co jeszcze.
A potem będzie ci to wypominał latami.
Sam natomiast nigdy nie przeprasza.
Bo hej! Chyba już dla wszystkich jest jasne, że toksycznego egoistę poznasz po tym, że co by się nie wydarzyło, TO WSZYSTKO TWOJA WINA JEST I BASTA!
I jeśli chcesz zgłębić temat zdrowych związków, to zajrzyj do tych tekstów:
- Po czym poznać, że jesteś (lub za chwilę będziesz) w toksycznym związku? (Zacznij od tego, bo tu poznasz rozpowszechnioną, ale bardzo złą definicję szczęścia, która natychmiast wciągnie cię w toksyczny związek)
- Słówko, które zamorduje (nie tylko) twój związek
- Dlaczego dobre związki nie trwają wiecznie?
- Jedna myśl, która gwarantuje, że będziesz porzucona/porzucony
* * *
Postawa Zdrowego Partnera jest często mylona z zachowaniami toksycznego egoisty.
Bo rzeczywiście:
- w nosie ma, że jego potrzeby nie wpisują się w twoją wizję związku,
- nie niańczy cię i
- nie czuje się odpowiedzialny za to, jak się czujesz.
Jednak nie wynika to z głębokiej pogardy do ciebie, tylko z głębokiej świadomości, że jeśli nie jest tą osobą, którą ty byś chciała, żeby był, to nie będzie ci z nim dobrze. I daje ci szansę na znalezienie kogoś, z kim będzie.
Nie niańczy cię, bo wie, że niańczenie jest niebezpieczne: że osłabia cię i uzależnia od niego. A on chce, żebyś była silna, niezależna i stała na własnych nogach. Bo tylko w ten sposób poczujesz się spełniona i szczęśliwa.
Nie czuje się odpowiedzialny za to, jak się czujesz, bo jest świadomy, że to TY jesteś za swoje emocje odpowiedzialna. Że prawdziwa siła płynie właśnie z odpowiedzialności za siebie i swoje emocje. I wspiera cię w tym, żebyś tą odpowiedzialność za siebie wzięła.
Bo Zdrowy Partner – w odróżnieniu od toksycznego egoisty – wie, że nie jesteś jego własnością, tylko wolnym człowiekiem.
I chce być z kimś, kto też to wie…
Karolek napisał
dobre :) można się troszkę podbudować że spora część tego tekstu to opis mojej postawy a i zwrócić uwagę na aspekty gdzie wymagana jest zwiększona czujność :)
Przemek napisał
Dzięki za wnikliwy tekst, choć uświadamia mi jak bardzo toksyczny nadal jestem i ile pracy przede mną!
Miriam Babula napisał
Na zdrowie :) Gratuluję samo-świadomości, odwagi i determinacji! <3
Joanna napisał
świetny tekst …dzięki
Ala_ala napisał
… Sama nie wiem, jakieś to trudne dla mnie do przełożenia na rzeczywistość. Chyba dużo zależy od definicji związku jako takiego, wyobrażeń, jakie się gdzieś tam ma, podświadomie nawet. Bo dla mnie z tego tekstu wynika, że byłabym (albo już jestem) szczęśliwa i zakochana tylko w tym, kto ma już swoje życie osobno, niezależnie (bo i ja takie cenię) Czyli np. super przyjacielu, w chłopaku koleżanki, w gitarzyście ulubionego zespołu,… bez chęci zmiany stanu rzeczy. Czyli trochę na odległość, jak gdyby bez związku właśnie… Bo związek to już scalenie dwóch żyć w jedno, czyż nie?
Miriam Babula napisał
nie jestem przekonana, że można dwa życia scalić w jedno :)
Justyna Sroka napisał
Hm. Scalanie. A po co? To zmniejszanie, ograniczanie np. przezywania dwojga do jednego. Nie rozumiem. Przeciez kazde zycie, kazdy czlowiek jest inny, niepowtarzalny. Inaczej czuje, odbiera rzeczywistosc itp. Scalic dwoje w jedno za ich zycia to zabic czesc kazdego by stworzyc zwiazek? Ale zwiazek sklada sie z dwojga właśnie wiec jesli pozbawic kazde z jego części to stworzone nie bedzie tak piekne i roznorodne jakby moglo byc gdyby pozwolic kazdemu w zwiazku pozostac soba w calosci i poprostu wzajemnie cieszyc sie pelnia drugiego…
Pozdrawiam
doota napisał
ale to, jak się czujesz, jest przeciez rzeczywiscie jedynym drogowskazem czy zwiazek jest ok czy nie… jak zauwazysz czy ktos toba manipuluje? – tylko tym co czujesz
ja czasem rozumiem bardzo co tu piszesz, ale w pewnych momentach mam wrazenie, ze rozmawiamy innym jezykiem i w tym caly problem, ze mam problem ze zrozumieniem:) :/
Miriam Babula napisał
tak. to jak ty się czujesz jest jedynym drogowskazem dla ciebie. ale nie dla twojego partnera :)
doota napisał
Jeszcze jedno pytanie. Co jest ze mna nie tak, ze moge byc zdrowa i normalna, ale jak zauwazam, ze ktos zachowuje sie jak ow egoista przez dluzszy czas, to tez sie w takiego zamieniam (w ramach obrony w moim przypadku), i to jest jak bledne kolo:/
sushi271 napisał
Niestety, tego, skąd w Tobie biorą się pewne zachowania w reakcji na pewne bodźce nie powie Ci nikt oprócz Ciebie samej. Tylko Ty możesz siąść na spokojnie i przeanalizować (przemedytować), dlaczego zachowałaś się w danej sytuacji tak, a nie inaczej. Być może pojawiła się jakaś negatywna emocja, na którą odruchowo reagujesz w specyficzny sposób? Tego typu odruchy da się zmienić (ciężką pracą nad sobą). Poza tym ta emocja też nie wzięła się znikąd. Jak Miriam pisze w innym poście, coś co jest moim zdaniem kwintesencją tego bloga, najbardziej złotą myślą: „Emocje biorą się z naszych myśli na temat cudzych myśli o nas samych”. Jeśli faktycznie tak było, to trzeba zdać sobie sprawę, że nie jesteśmy jasnowidzami i cudze pobudki są nam kompletnie nieznane, a cokolwiek o nich pomyślimy, na 90% będzie błędne. Dlatego w zdrowym związku tak ważny jest dialog.
sushi271 napisał
PS. Jeśli Twoim zdaniem partner zachowuje się egoistycznie, i czujesz się z tego powodu źle – najprostsza rzecz: powiedz mu jak się czujesz i co spowodowało, że się tak poczułaś. Ale nie na gorąco, w kłótni, tylko na spokojnie, rzeczowo. I że chciałabyś wyjaśnienia jego zachowania, chcesz je zrozumieć. Jeśli ma sens i nie jest podbudowane toksycznym egoizmem, zmieni się Twój punkt widzenia i uczucie zranienia powinno minąć. W przeciwnym wypadku partner nie będzie chciał się tłumaczyć – prawdopodobnie poczuje się zapędzony w kozi róg i przybierze pozycję obronną, zmieni temat albo wręcz spróbuje Cię zakrzyczeć i doprowadzić do kłótni. To będzie znak, że partner, niestety, nie dojrzał do zdrowego związku. Co zrobić z niezdrowym – tego nie będę Ci mówił, bo to Twoja i tylko wyłącznie Twoja decyzja. Jednak, jakikolwiek to by nie był truizm: bez dialogu nie ma możliwości dogadania się.
Miriam Babula napisał
Dziękuję sushi271 za pomoc doocie. Wszystko co piszesz popieram całym sercem :) tekst, o którym wspominasz jest tutaj:
http://bezego.com/2013/04/14/medytacja-i-emocje/
Doota napisał
Dziękuję bardzo za odpowiedź sushi271, daje do przemyślenia..
sushi271 napisał
Wszystko co piszę, nauczyłem się z Twojego bloga :)
doota napisał
À le mam wrazenie, ze ogolnie rzecz biorac to taka milosc jest jakos ograniczona. Bo to znaczy, ze osoby, ktore byly kopane w glowe przez rodzicow, nie moga miec przyjaciela, bo nikt sie z nimi nie bedzie przyjaznil, bo mala toksyczne schematy w glowie, nawet jesli pracuja z terapeluta, to je beda mialy przez jakis czas, a bez przyjaciela o wiele trudniej stanac na rowne nogi.
Wiem, ze sie rozpisalam pewnie i tak tego nie umiescisz
Doota napisał
Dziękuję Miriam za umieszczenie:)
Juliusz napisał
Z wiekszoscia mysli Autorki artykulu zgadzam sie, jednak wskaze dwie mysli, z ktorymi sie nie zgadzam lub zglaszam watpliwosc.
Po pierwsze, nie zgadzam sie, ze „W życiu Zdrowego Partnera nie ma miejsca na poczucie WINY”. Sama Autorka zreszta dalej wspomina o potrzebie przeproszenia czasem drugiego czlowieka. A nie ma przeciez powodu przepraszac kogos, kiedy nie ma sie poczucia winy, bo za co.
W dzisiejszej kulturze poczucie winy jest jednak niemile widziane. Pewnie dlatego, ze jest niemile. Jednak poczucie winy jest tak samo nam potrzebne i przydatne w zyciu, jak poczucie zimna i goraca, poczucie zadowolenia, poczucie glodu i pragnienia, poczucie zmeczenia, poczucie leku, poczucie bolu, poczucie dobrze spelnionego obowiazku … To sygnalizacja, jak w samochodzie, ktora jesli dziala adekwatnie (choc tu jest to bardziej ocenne niz np. temperatura silnika), bardzo pomaga nam poruszac sie bez wiekszych awarii przez zycie. …
Miriam Babula napisał
Dziękuję za jak zwykle cenny komentarz :) Poczucie winy jest kolejnym pojemnym słowem, do którego wkładamy inne znaczenia. Poczucie winy ma – w moich oczach przynajmniej – pewien bardzo niebezpieczny dodatek, mianowicie, poczucie, że należy mi się kara. A karanie się wzajemne w związku to początek horroru. Do przeproszenia wystarczy świadomość, że się przekroczyło cudze granice. I chęć szanowania cudzych granic.
Juliusz napisał
…Po drugie, zglaszam powazna watpliwosc do mysli, ze „to Ty jesteś za swoje emocje ODPOWIEDZIALNA(y)”. Wydaje mi sie ta mysl zbyt jednostronna. Zgoda o tyle, ze kazdy z nas sam ma najwiekszy wplyw na swoje zycie, a wiec i – choc tylko posrednio – na swoje emocje.
Jednak rownoczesnie kazdy z nas, chocby nieswiadomie, wplywa tez kazdego dnia na innych – na osoby, z ktorymi mieszka, z ktorymi pracuje, swoich klientow, osoby ktore spotyka na ulicy, w urzedzie … A to oznacza, ze chcac tego czy nie, jestesmy w mniejszym lub wiekszym stopniu wspolodopowiedzialni – in plus lub in minus – za sytuacje tych osob, a wiec wtornie takze za ich emocje. Z zachowaniem **odpowiednich proporcji** oczywiscie. Vide np.: ciekawy wyklad prof. Dolinskiego pt. Potega sytuacji: https://www.youtube.com/watch?v=MeRYNeaavXs&t=1s
Juliusz
Miriam Babula napisał
To, że każdy z nas jest odpowiedzialny za własne emocje to główny przekaz tego bloga. :) Emocje to efekt naszej interpretacji sytuacji, a nie samej sytuacji. A za naszą interpretację odpowiadamy my. Praca nad sobą polega na tym, żeby demontować interpretacje i reagować na fakty. I wszystkie teksty właśnie z tego przekazu wyrastają. W tych króciutkich tekstach jest rozwinięcie, ale tak naprawdę w każdym tekście na blogu są przykłady:
http://bezego.com/2013/04/14/medytacja-i-emocje/
http://bezego.com/2013/04/14/co-to-jest-akceptacja/
Justyna Ma napisał
To na czym polega związek? Skoro jesteśmy odpowiedzialni tylko za nas samych, samowystarczalni, po co szukamy bliskich relacji? (Pomijając potrzebę przedłużenia gatunku :-))
Nie pytam z wyrzutem. Pytam, ponieważ mnie to bardzo interesuje, ponieważ od dłuższego czasu próbuje to zrozumieć, znaleźć odpowiedź.
Miriam Babula napisał
To trudne pytanie. Bo tak naprawdę to pytanie o to, co znaczy miłość :) A myślę, że dla każdego znaczy co innego.
Dla mnie problem pojawia się jedynie dlatego, że jesteśmy przyzwyczajeni do relacji, które wynikają ze strachu przed samotnością i własną bezradnością. Ale jak dobrze się nad tym zastanowić, to w każdej bliskiej relacji są momenty, gdy dobrze się czujemy sami ze sobą, gdy nie mamy problemów, nie potrzebujemy opieki, pocieszenia :) I po prostu dobrze się czujemy z drugą osobą. Każdy z nas ma pewnie swoje wyjaśnienie, dlaczego czujemy się dobrze z tą osobą, a nie z inną. Moje osobiste jest takie, że bliskie osoby rezonują na podobnej częstotliwości i to jest przyjemne same w sobie – jak słuchanie muzyki, która nam się podoba :) Albo jak taniec :) Dlaczego spotkanie takiej osoby sprawia nam taką przyjemność – nie mam pojęcia :)
zaniczka napisał
„Tak, jak napisałam na wstępie: zdrowe związki są możliwe tylko między osobami, które nie wymagają opieki.” – serio?
czyli wg Ciebie nie ma możliwości, żeby osoba niepełnosprawna i pełnosprawna stworzyły zdrowy związek?
Miriam Babula napisał
Nie wiem dlaczego zrównujesz „wymaganie opieki” w znaczeniu używanym w tym tekście z byciem niepełnosprawnym. Bez względu na to, czy ktoś jest niepełnosprawny, czy nie, nie pozwalanie partnerowi na zajęcie się sobą „bo musisz się opiekować MNĄ” jest roszczeniowe i przemocowe. Jestem jednak pewna, że wśród osób niepełnosprawnych, odsetek ludzi mądrych i szanujących potrzeby partnera, jest taki sam, jak wśród osób pełnosprawnych. Nie widzę więc powodu, żeby łączyć niepełnosprawność z tym, czy można być w zdrowym związku, czy nie.
papilartblog napisał
Reasumując, związek jest wtedy gdy 2 strony chcą go tworzyć na zdrowych podstawach nie naruszając granic drugiej osoby i każda z nich jest zdrowym egoistą. A co w przypadku, gdy pojawiają się dzieci i obowiązki z nimi związane, jak przygotowanie jedzenia, kąpiel, usypianie, zmiana pieluch (część to obowiązek, jakby tego nie tłumaczyć), a partner jest zdrowym egoistą i po prostu żyje własnym życiem, tzn. pracuje tłumacząc, że musi przecież zarabiać i tylko od czasu do czasu znajduje czas na zajmowanie się dzieckiem/dziećmi? Wydaje mi się, że taki partner jest jak najbardziej wolną osobą i może robić ze swoim życiem co chce, ale chyba nie potrafi wczuć się w rodzinę? W jaki sposób interpretować takie zachowania?
Miriam Babula napisał
jakbyś mogła doprecyzować pytanie, byłoby super <3
Milada napisał
Moim zdaniem, w zdrowym związku dwojga odpowiedzialnych ludzi, dzieci raczej nie „pojawiają się” – jest to wspólna decyzja. Niestety zdarza się, że tylko jedna osoba w związku chce mieć dziecko / dzieci. I bywa, że partner ulega w tej kwestii presji lub manipulacji. Wtedy nic dziwnego, że unika związanych z nimi obowiązków.
Pia napisał
Za miesiąc rozprawa rozwodowa… Czas mega bolesny i nagle masa wątpliwości – czy ja dobrze robię? czy decyzja nie za szybka? zbyt pochopna? I zakusy by wejść znów w schemat – może jak ja będę lepsza, jak się zmienię i jemu będzie lepiej, to może wtedy będzie lepszy dla mnie… Dziękuję za ten tekst – przypomniałam sobie toksyczną stronę tego związku i podtrzymuję decyzję.
True napisał
Zdrowy Partner nie zmieni się dla ciebie – z tym mam problem, wiem co miałaś na myśli, natomiast problem mam z przełożeniem to na życie codzienne. Jeśli rozmawiamy z partnerem o naszych potrzebach, a jedyną naszą prośbą jest spędzenie razem wieczoru ale on nic sobie z tego nie robi tylko siedzi do nocy przed komputerem i czyta o sporcie, to po której stronie leży problem? Mojej, że nie mogę zaakceptować tego, że on chce spędzać każdy wieczór inaczej niż ja, czy po jego, że nie liczy się z moją prośbą? :) od kliku dni staram się to przetrawić w głowie
jutele napisał
Byłam w takiej sytuacji jak Ty – jeśli takie zachowanie Twojego partnera powtarza się nagminnie, to dość jasny symptom że wspólne spędzanie czasu nie jest dla niego czymś atrakcyjnym, i po prostu wybiera inne rzeczy (żeby nie powiedzieć, że ucieka w inne rzeczy). Tak jakby Wasze energie nie współgrały ze sobą w sposób przyjemny, jak to Miriam określiła w którymś komentarzu.
Przejrzenie na oczy w takich sytuacjach i podjęcie działań na podstawie konfrontacji z faktami nie jest proste, dlatego ludzie latami tkwią w takich pustych związkach, z różnych powodów. Zwykle i tak kończy się rozstaniem…
Odwagi życzę.
SzeryF napisał
Witam bardzo dużo w tym prawdy. Lecz jak to interpretować jezeli chodzi o mężczyznę. Ktory stara się ze wszystkich sil aby jak najlepiej bylo w rodzinie. Wykonuje wszystkie ustalenia dba o dzieci. Lecz jezeli przychodzi o kontakt z partnerka. To nie ważne co bybylo zawsze Ona znajduje jakis argument o niesmak. I szantażuje używając fikcyjnych zdarzenia lub wypominając dziecięce sytuacji. Jak to się odnosi do mężczyzn ktorzy wywodzą się z trudnych warunków wychowawczych i bedac z całych sił najlepszym tata jakim mozna jest sie w obliczu pseudo partnerki. Znienawidzony. I obciążonym przez nia za całe nie powodzenie w okol. Tolerujący zmienne decyzje poważnie ustalone podczas rozmow. Wywiązujący się tylko w zasadzie jednostronnie. Ponieważ partnerka nazajutrz nie robi nic czego sama ustalał. Ale wiesza od rana psy za swoje wymysly na parterze.
Z POSZANOWANIEM
SzeryF
Miriam Babula napisał
Nie jestem pewna, czy rozumiem pytanie. Więc odpowiem tak, jak zrozumiałam: tekst dotyczy też toksycznych partnerek. Jeśli jednak źle zrozumiałam, daj znać. Spróbuję jeszcze raz :)
Jacek napisał
Kiedyś sam byłem toksyczną osobą, bo zachowania oparte na przemocy psychicznej na różne sposoby i w różnych odcieniach wyniosłem z domu a w środowisku w którym się wychowywałem to było bardziej niż norma. Niestety konsekwencje tego poniosła moja pierwsza żona która pomimo starań tego nie wytrzymała. Jej odejście okazało się otworzyć nowy rozdział w moim życiu i być kilkuletnią terapią. Dziś wiem że aby odkryć drugą osobę, trzeba najpierw bacznie przyjrzeć się jej rodzicom, bo taka osoba będzie odtwarzała wzorzec własnego domu. Obecnie moja partnerka jest takim książkowym przykładem toksyczności. Dopiero po długim czasie zauważyłem że z pozoru rodzinna sielanka w jej rodzinnym domu była aktorskim majstersztykiem przed ludźmi spoza domu. Rzeczywistość okazała się taka że kiedy zamykały się drzwi, życie domowe było podporządkowane ojcu który był zwykłym tyranem i psychicznym przemocowcem. Znam ten mechanizm, zatem najlepszą obroną względem takiej osoby jest stoicki spokój pokazujący że każdy atak rozpływa się we mgle. Wcześniej czy później taka osoba powoli odpuszcza bo dociera do niej niepodatność na wymuszenia, choć będzie próbowała egzekwować spełnienie swoich psychopatii na inne sposoby. Ze swojej strony dodam jeszcze że to czego zabrakło, to pewien algorytm myślenia takiej osoby; otóż zdrowy człowiek ma podejście do ludzi zamykające się w opisie „bądź względem mnie dobry, a odpowiem tym samym” tymczasem toksyczny ma podejście „masz być dla mnie dobry, żebym nie był dla ciebie zły, a jak będziesz dobry to może nie będę”. Ogólnie da się żyć z takimi osobnikami, ale nie jest to łatwe życie i fundamentalnym błędem jest wchodzenie w relacje z nadzieją że zmienimy drugą osobę. Nie zmienimy bo zanim się połapiemy z kim mamy do czynienia, ta druga strona zna już nasze słabe strony i ma opracowane strategie natarcia w dogodnych chwilach